Ja ostatni raz byłam we wtorek wieczorem. Kiedy już wracałam stamtąd na piechotę (przez os. Zielone) spotkałam kotka (przy bloku 2), który na moje odzywki typu "rózia", "kici kici" wykazał żywe zainteresowanie. Podeszłam bliżej, obświeciłam latarką, łepek kota był tak podobny do łepka Rózi, że byłam PEWNA, że to ona. Ale jak obświeciłam tyłeczek, okazało się, że nie jest pręgowany tylko w większe "ciapki". Pojadło chrupek w odległości metra ode mnie (bliżej nie pozwalało), potem sobie poszło, bo jakiś piesek się zbliżał. Stojąc przed tym kotem rozmawiałam telefonicznie z panem Marcinem, opisywałam kota... Wyszło, że to nie ten
Dzisiaj niestety pracuję do wieczora i nie mogę tam jechać, a na weekend wyjeżdżam. Smutno mi...
Jedyne co mnie pociesza, że ciepło dosyć jest, przynajmniej kicia gdzieś tam nie marznie. No i to jest pocieszające, że karma w miseczkach znika. Nie wiadomo, kto ją "sprząta", ale zawsze to jakaś pociecha...