Smil, pozdrowiłem wieś podlaską (no, może jedno podwórko, he, he). Nie jest to już oczywiście ta wieś, którą pamiętam z dzieciństwa, z wakacji. Mniej jest zwierząt, pojawiły się zwierzęta, których wcześniej tu nie było (kozy, indyki, przez jakiś czas były nawet strusie!), z odgłosów za oknem to częściej niż koguta słyszę kosiarki spalinowe (ale koszone są trawniki przed domami, nie łąki!).
A jeśli chodzi o los koci, to chyba jednak, niestety, zmiany zachodzą wolniej.
Z pozdrowieniami dla czytelniczek oraz wyrazami wsparcia dla ewung (z innego wątku, ale nie linkuję, bo to dość przykra raczej sprawa) - ko(t)miks wakacyjno-podlaski:
[Edit: Chyba mnie oszołomił zapach dojrzewających zbóż, bo - Jana zwróciła mi na to uwagę - powiesiłem na drzewie (na obrazku) gruszkę do góry nogami (tzn. chyba - do dołu ogonkiem, więc może jednak dobrze
? Niemniej obrazek poprawiłem.]