Agn, też kochasz góry? Ja mogę cały rok zapitalać w pracy zawodowej za dwóch i przy kotach ale raz do roku robię sobie 2-3 tyg przerwy od wszystkiego i jedziemy z tż w góry, lubimy spartańskie warunki, spanie w namiocie, mycie się w strumyku, jedzenie byle czego, ale pewne aspekty bycia w górach są tak bezcenne i tak ładują mi akumulatory, że to musi być.
Choć w tym roku nie wiem jak będzie, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się mieć tylu trudnych przypadków kocich, a wyjazd już 17.07 nie wiem na razie co będzie, czy wyjazd dojdzie do skutku, muszę wszystkim "przypadkom" zanleźć odpowiednią opiekę, koty w miarę bezobsługowe obsłuży moja mama ale bardzo chore nie
Agn, a nie da się żeby choć na 8-10 dni przysposobić kogoś żeby zajął się twoim stadem żebyś mogła się choć raz na rok wyrwać od tego?
Ja wiem, ze twoje stado bardzo trudne jest, że to mnóstwo pracy, ale może jakoś przeżyją parę dni. Ty o sobie też musisz czasem pomyśleć.
A w ogóle to bardzo mądry ten wstępniak, popłakałam się.
Napisałaś:"Każdemu, kto uważa, że 'wygodnie żyję z kotów', z czystym sumieniem mogę polecić - zróbcie to samo. Podzielcie swoje mieszkanie ze stadem, które pochłania wasz czas całkowicie. Zgódźcie się na zachlapane ściany, które trzeba co roku malować, na pobrudzoną różnymi wydzielinami pościel i rzeczy, które trzeba codziennie prać. Spędzajcie czasami dzień w dzień po 6-8 godzin w poczekalniach i gabinetach wetów. Zawalajcie w razie potrzeby kilka kolejnych nocy, śpijcie po kilka godzin na dobę. Zaczynajcie swój dzień od totalnego sprzątania, nie tylko kuwet i podłogi, ale też mycia kocich tyłków - choć wydawało się, że jak kładliście się w nocy spać, wszystko było czyste i ogarnięte. Kombinujcie, jak nakarmić na odpowiednim poziomie, jak wyleczyć i ułatwić życie kotom, które tego wymagają."
Ja już wcześniej myślałam o tym, gdy ciebie poznałam i zobaczyłam twoje stado i zastanawiałam się czy ja dałabym radę, powiem szczerze, raczej nie.
Dlatego podziwiam i chylę czoła.
Mam na dzień dzisiejszy 9 kotów pod opieką, w tym 4 wymagające leczenia i powiem szczerze jestem u kresu wytrzymałosci fizycznej i psychicznej, fakt pracuję też zawodowo, ale i tak nie wyobrażam sobie abym udźwignęła ciężar wielokrotnie większy nawet nie pracując zawodowo.
Wstawie tutaj moje foty z zeszłorocznego pobytu w rumuńskich fogaraszach, nie zeby robić gula tym co nie mogą pojechać, ale aby podzielić się moją pasją, może chociaż pośrednio będzie to jakimś oderwaniem się od codziennych obowiązków:
http://picasaweb.google.com/lysyzdenek/Rumunia2009#