Szansa czuje się stosunkowo dobrze - od ponad miesiąca dostaje karmę RC Exigent, która ma umiarkowaną ilość białka i fosforu, a bardzo jej smakuje - dzięki czemu przynajmniej problemy z apetytem mamy za sobą. Od razu przełożyło się to też na jej stan zdrowia, bo uregulowały się kwestie nerek i kataru. Kwestia kataru (pseudomonas) jest póki co praktycznie rozwiązana - autoszczepionka, mimo, że bardzo obciążyła nerki (zwłaszcza największe stężenie), spełniła swoją rolę. Katar od czasu skończenia autoszczepionki wracał parę razy, ale na nie dłużej niż dwa dni. Zanim się pojawiał, od razu było widać zmianę w zachowaniu Szansy - podenerwowanie, drażliwość, nastroszone futerko. Widać jednak było, że organizm walczy - po jednym, dwóch dniach radziła sobie z nawrotem. Ostatnio ma lekko wilgotny nosek, ale nie ma w ogóle wycieku zabarwionego na błękitnie, nie kicha, nie słychać po oddechu, żeby cokolwiek jej tam przeszkadzało.
Bardzo się z tego cieszę - okupiliśmy to bardzo dużą ilością poświęconego czasu, a i teraz Szansa, żeby utrzymać jej dobry stan, dostaje całą baterię leków: chitofos dwa razy dziennie, alusal raz dziennie, przed snem lotensin (ma nadciśnienie wtórnie od nerek), do tego witamina B compositum (doraźnie) i olejek z wiesiołka (w szeroko zakrojonych badaniach krwi, które robiliśmy jej jakiś czas temu, wyszedł za wysoki cholesterol i zły stosunek trójglicerydów, czy coś takiego). No i essentiale forte.
Wkurza się na te leki dosyć, więc czasami muszę z nią pogadać na temat tego, że to ważne - codziennie pomaga mi w pracy i siedzi przy moim komputerze przez cały dzień, nie odstępuje mnie na krok, gdy siadam w fotelu z książką - akompaniuje mi pięknym mruczeniem

.
Wyniki nerkowe już się nie poprawią, ale oby jak najdłużej utrzymywały się na tym samym poziomie. Jakiś czas temu z Julitą, jej Opiekunką, która pokrywa wszystkie (bardzo wysokie) koszty utrzymania i leczenia Szansy, świętowałyśmy, choć tylko telefonicznie, pół roku od czasu, kiedy w Kielcach trzech różnych weterynarzy zasugerowało eutanazję Szansuni.
Nie żałuję ani jednego dnia z tego półrocza - wystarczy spojrzeć na mruczącą Szansę, która właśnie zasnęła wtulona ufnie na kolanach mojego męża i mruczy cichutko - jeszcze przez sen.