Piszę to z ciężkim sercem, ale niestety...
Ponieważ dziewczyny orzekły, że biało-czarny bez tricolorki do adopcji się nie nadaje, pojawiła się propozycja , by wziąć parkę.
Po dzisiejszej niezbyt przyjemnej "dyskusji" z Anielą i bardzo przykrej rozmowie z moim mężem stwierdzam, że niestety jest to niemożliwe. Na dwóch frontach walczyć już jest ciężko. Zwłaszcza że jeden we własnym domu.
Ze strony męża - nie ma mowy o sześciu kotach na 34-ech wynajętych metrach, bo to "zdecydowanie zaniża komfort życia". Szlag mnie trafił...

O kolejnych tymczasach nie ma mowy do wyprowadzki do normalnego mieszkania (jeśli jeszcze będziemy razem...), czyli do marca.
Z mojej strony - nie bardzo chcę wchodzić w kontakty z Anielą, szkoda mi nerwów. I nie chcę słuchać wiecznych pretensji. Że badania chcę zrobić, że mam wymagania... (?) A gdyby testy wyszły pozytywne, to byłaby pretensja, że wziąć nie chcę, bo selekcję robię, zdrowe-chore...
Szkoda energii, szkoda słów.
Mogę zaproponować, że sfinansuję pobyt kotków w hoteliku, do czasu znalezienia DT lub pomogę finansowo przyszłemu domkowi tymczasowemu. Tyle na razie mogę zrobić.
