Dziś rano znów byłam w lecznicy - tym razem z moim kotem. Chyba moje futrzaki pozcuły się zaniedbane i postanowiły zwrócić na siebie uwagę. Szczurek charczy i dusi sie z lekka, zrobiliśmy badanie krwi i rtg przełyku - które to rtg nie spodobało się wetce, czekam jeszcze na opinię reszty wetów z Białobrzeskiej. Coś niefajnego się tam dzieje.
Koszt wczorajszej wizyty Rudego to tylko 12,00 złotych. Biorąc pod uwagę chociażby fakt, że zostawiłam jego ciało w lecznicy, można uznać, że w ostatnich chwilach swojego życia był VIPem i został szczególnie potraktowany.
Jeszcze raz to napiszę - jeśli ktoś wpłacił pieniądze na leczenie Rudego, a teraz chciałby przekazać te fundusze na ine koty - proszę o wiadomość.
Dziś wieczorem znów próbujemy łapac kotkę na sterylkę.
Trwają negocjacje co do wyłapywania dzikunków, które Modjeska zaoferowała się oswoić. Wczoraj kociaki obejrzałam dokładniej, wygladają super zdrowo (pewnie mają pchły i robale, może świerzb, ale oczy i noski czyste).
Majóweczki zaczynają mieć chore oczka, panie bez mojej wiedzy zakraplały im chyba dicortineff. Poprosiłam, żeby przestały, a dziś dam im gentamycynę.
Bieżnik czuje się zdecydowanie lepiej, po wczorajszej inhalacji nosek ładnie się odetkał i jak dotąd tak zostało. Oczko też lepiej. Zastrzyk udało mi się zrobić bez dramatu, chociaż łatwo nie było.
Za to Ośka choruje, wieczorem źle się czuła i miała podwyższoną temperaturę (39 stopni, dała sobie włożyc termometr w pupkę i nie nawet nie przerwała mruczenia). Oprócz kropli do oczu zaczęłam jej wczoraj dawać unidox, bardzo chciałabym, żeby zadziałał i obyło sie bez zastrzyków...
Gluś ok, tylko świerzba zaciekle hoduje, no i oczy też niespecjalne.
No i tak to się u nas dzieje. Nie za dobrze, ale oby nie było gorzej...
Zapomniałabym
Dziękujemy cioci Kocurro za puszki dla kociaków i sterylkowych kotek
