Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon maja 09, 2005 12:28

no i sama sie dalam wpuscic w kolejna manipulacje ARKI - udowadniac, ze ma sie bezpieczna dla kota podloge w domu
bo to przestepstwo

a wypuszczanie kota to milosc
jakby to nie bylo tak smutne - to byloby az smieszne
gdzie ARKA widzi ryzyko, a gdzie go bagatelizuje :roll:
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon maja 09, 2005 12:29

ARKA pisze:
Keti pisze:
ARKA pisze:
Ja tez moge Ci sto uwag dac-uwazaj-Twoje koty bigajac po drapaku pod sufit moga spac i zlamac szczeke bo masz zapewne podloge b. poslizgowa, polakierowana lekierm extra polysk.


na takie niebezpieczeństwa narażone są wszystkie koty, zarówno wychodzące jak i niewychodzące

wychodzące sa narażone na niebezpieczeństwa dodatkowe


Nie-ja nie bede mial w domu zadnych sztucznych stojakow dla kotow-bo wlasnie sie boje takich upadkow. Co innego jak kot wejdzie sobie na brzoze w moim ogrodzie i skoczy na ziemie niz mialby skakac na tarakote-co czlowiek to inny punkt widzienia :?


taaa
rozumiem, ze półek, szafek itp. też nie

na taką argumentacje
to ja mam jedna odpowiedź Obrazek
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Pon maja 09, 2005 12:34

Kaska pisze:n ryzyk w domu ( tez do minimalizacji przeciez )
n + 1 = ryzyka w domu + ryzyko wychodzenia


Bład w założeniu.
Kot wychodzący po powrocie do domu jest o wiele mniej aktywny niż kot domowy. Ryzyko wypadku w domu jest w zwiazku z tym mniejsze dla kota wychodzącego. On mniej szpera, mniej się wspina, mniej rzeczy bierze do pyszczka.
Miluś idzie do michy a potem na swoj fotel spać.
Maksio w tym czasie łazi po kuchni, zagląda do garnków, kopie w doniczce, zanosi moj zegarek pod łożko, mamle papirusa, goni muchę nie zauważając drzwi (bęc!), bawi się kablami od video i sprawdza, czy gumka nadaje się do jedzenia.

p.s. Z mojej strony żadnych podsumowań na razie nie będzie - żeby można było podsumować dyskusję, trzeba wyciągnąć najpierw jakieś wspólne wnioski. A do tego nam jeszcze daleko.
Ostatnio edytowano Pon maja 09, 2005 12:37 przez nongie, łącznie edytowano 1 raz

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon maja 09, 2005 12:36

Bengala pisze:
MariaD pisze:pisałam o swobodnym wychodzeniu na określone terytorium przydomowe (zwykle kilka kilometrów kwadratowych)

przydomowe, to raczej nie w kilometrach

kilka kilometrów od domu, to juz zupełnie inne środowisko

no chyba, że ktoś mieszka za zupełnym odludziu, tylko gdzie takowego szukać?

Wiejskie koty mają zwykle takie terytorium. Jeden szaro-biały kocur przychodzi do sąsiadów na wsi gdzie mam działkę z drugiej wsi ok. 1.5 km. dalej. W miastach terytorium jest dużo mniejsze (często kilka ulic) - nie ma potrzeby wędrować za pożywieniem lub kotką tak daleko, no i gromady kotów wyznaczające swoje terytoria są dużo bliżej siebie niż na wsi.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39368
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon maja 09, 2005 12:37

MariaD pisze:
eve69 pisze:
MariaD pisze:
Oberhexe pisze:
eela pisze:Ja tak trochę BTW. Przed trafianiem na forum moja "wiedza fachowa" o kotach opierała się głównie na filmach BBC i zakupionej tuż przed zakoceniem książce brytyjskiego weta, którego nazwiska chwilowo nie pomnę. Z wszystkich wyżej wymienionych wynikało, że dla Brytyjczyków normalna jest sytuacja w ktorej koty swobodnie wychodzą kiedy chcą lub z niewielkimi ograniczeniami (np. tylko w dzień), często również te rasowe. Autor ksiażki przekonywał, że jeśli nie ma innej możliwości kot może (właśnie "może", a nie "powinien") przebywać równiez cały czas w domu i nie będzie to dla niego krzywdą. Cała masa porad dotyczyła montażu drzwiczek, które umożliwiają swobodne spacery. Oczywiście takie podejście uwarunkowane jest dominującym na Wyspach typem zabudowy - raczej domki niż blokowiska i na pewno wyzszym poziomem kultury miejscowej ludności w podejściu do zwierząt. Jednak z całą pewnością i tam trafiaja się agresywne psy, okrutni ludzie i samochody oraz rozne nieszczęśliwe wypadki.
Więc nie wiem dlaczego części z nas tak trudno się pogodzić z faktem, że wypuszczanie kota to też jest jakaś norma, tyle że u nas mało popularna.
Żeby nie było, że propaguję albo namawiam - przedstawiam tylko inne podejście. Mój własny kot został zapisany od razu do klubu niewychodzacych niestety ewidentnie wbrew jego woli

Na tych samych Wyspach Brytyjskich na stronach hodowców jest mnóstwo zastrzezeń typu "We don't sell kittens to homes which allow free roaming".

Nie stawiaj, proszę, znaku równości jeżeli chodzi o swobodne wychodzenie pomiędzy kotami rasowymi, które od pokoleń są w zamkniętych pomieszczeniach/wolierach/super zabezpieczonych ogrodach a kotami-dachowcami, również od tych samych pokoleń wychodzącymi, znającymi terytorium, uczącymi swoje młode poruszania się po nim.
Dla kupujących nie musi to byc ewidentne - kot to kot, powinien umieć wychodzić, bo instynkt itd. Koty rasowe nie umieją się, w większości, odnaleźć na niekontrolowanej swobodzie.


8O 8O 8O
Mario
To czy kot umie czy nie "odnalezc sie na swobodzie" nie ma nic wspolnego z rasa.
Z moich kotow na spacery na smyczy wychodza 4 - dwie dachoweczki oraz SIB i NFO. NOrweg SWIETNIE sie odnalazl w lesie, a pozostale dachowce ze strachu nei probowaly nawet wyjsc z transporterka.

Eve,
pisałam o swobodnym wychodzeniu na określone terytorium przydomowe (zwykle kilka kilometrów kwadratowych), nie na smyczy na spacerze w lasku.

Z rasą nie ma to nic wspólnego, oczywiście. Gdyby koty rasowe hodować jako swobodnie wychodzące (choć to tylko rozważanie teoretyczne ze względu na obecność innych kotów i możliwe krzyżówki) równie dobrze, po paru pokoleniach, funkcjonowały by na swoim terytorium jak dachowce.


Wiem o czym pisalas :wink: przykladem chcialam zilustrowac absurdalne wg mnie zalozenie ze dachowce zazwyczaj swietnei sie przystosuja do wychodzenia a rasowce niekoniecznie.

BTW, ja mam kota ktory trafil do nas po ciezkum wypadku jako niekastrowany, dorosly, zupelny dziczek.

Znakomicie funkcjonuje w domu.
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Pon maja 09, 2005 12:39

Przeczytalam nowe posty w tym watku, i nie moge sie oprzec wrazeniu, ze tutaj prowokuje jakis brak poczucia winy w dzieleniu sie radosciami opiekunow kotow wychodzacych.
Chwilami to takie przypieranie do muru w stylu: "Przyznaj sie, ze zle czynisz", i ultimatum, ze aby ten watek mogl dalej egzystowac, musimy sie kolektywnie walnac w piersi i zeznac, ze nie ma bezpiecznego wychodzenia.
To prawda. Nie ma bezpiecznego wychodzenia dla kota, ktory biega poza woliera czy ogrodzonym ogrodem.
Kazdy opiekun musi sam zanalizowac za i przeciw, zastanowic sie nad niebezpieczenstwami, i podjac decyzje.
Kazde wyjscie jest dla moich kotow potencjalnym zagrozeniem.
Wypuszczam je na podstawie wlasnych przemyslen, mojej oceny terenu, i mojego glebokiego poczucia prawa kazdej istoty do swiezego powietrza i kontaktu z natura - tak czlowieka jak i zwierzecia.
Wlasnie to ostatnie lezy tak naprawde u podstaw mojej decyzji.
Gdybym uznala, ze okolica, w ktorej mieszkamy, jest zbyt niebezpieczna na wypuszczanie, to bym im tego odmowila - ze smutkiem.
Ale nie mialabym spokoju, i musiala wymyslec jakas alternatywe - balkon z zielenia, woliere, spacery w szelkach, wycieczki poza miasto dla wietrzenia kota - niewygodne i czasochlonne, ale trudno, jakos musialabym im zapewnic chociaz namiastke kontaktu z przyroda.
W ten sposob rozumiem odpowiedzialnosc za zywe stworzenie. Nie w ten sposob, ze dla bezpieczenstwa kota zamkne go na cale zycie w domu, a jesli nie mam balkonu to trudno, swieze powietrze i to co poza domem to dla niego zamkniety rozdzial, i bede miala spokoj w duszy ze kot bezpieczny.
Teraz opiekunowie kotow, ktore nigdy nigdzie nie wychodza, poczuja sie zaatakowani, bo przeciez koty nie wychodza i sa bardzo szczesliwe.
A ja nie uwazam, ze sa tak bardzo szczesliwe, i ze zamkniecie na zawsze w czterech scianach jest dla zwierzecia zwanego kotem optymalnym sposobem spedzenia zycia. Jest to przykra koniecznosc, jezeli nie ma innej mozliwosci, i kot jest szczesliwy na miare dopasowania do stworzonych mu warunkow.
I ja z kolei bardzo bym chciala uslyszec od opiekunow kotow zamknietych na zawsze w domu, ze kiedy sami chodza po parku w piekny majowy dzien, to jest im chociaz troche zal tego kota, co siedzi w domu i wacha dywan.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Pon maja 09, 2005 12:40

nongie pisze:
Kaska pisze:n ryzyk w domu ( tez do minimalizacji przeciez )
n + 1 = ryzyka w domu + ryzyko wychodzenia


Bład w założeniu.
Kot wychodzący po powrocie do domu jest o wiele mniej aktywny niż kot domowy. Ryzyko wypadku w domu jest w zwiazku z tym mniejsze dla kota wychodzącego. On mniej szpera, mniej się wspina, mniej rzeczy bierze do pyszczka.
Miluś idzie do michy a potem na swoj fotel spać.
Maksio w tym czasie łazi po kuchni, zagląda do garnków, kopie w doniczce, zanosi moj zegarek pod łożko, mamle papirusa, goni muchę nie zauważając drzwi (bęc!), bawi się kablami od video i sprawdza, czy gumka nadaje się do jedzenia.


nongie prosze cie - nie obrazaj mej pamięci i inteligencji
zwroc uwage na to, ze moje koty byly wychodzace
i bynajmniej nie zauwazylam by wtedy tylko spaly i jadly
rozrabialy w domu tak samo
teraz tylko robia to czesciej
wiec ryzyka w domu pozostawaly na tym samym poziomie

za chwile pojawi sie wywod logiczny - wypuszczam koty, bo w domu jest niebezpiecznie

parodia
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon maja 09, 2005 12:41

Szkoda, ze nie mozna pogadac o wychodzacych kotach, bo cala energia skupia sie na klotni i dyskomforcie tych, ktorzy kotow nie wypuszczaja. Skoro nie wypuszczaja, to czemu tak pilnie sledza ten watek? Osobiscie ani razu nie zajrzalam i zaloze sie, ze wiekszosc od kotow wychodzacych rowniez - do klubu kota niewychodzacego. Co to jest? Czuje sie prawie jak przed lektura Szatanskich Wersetow, czy obejrzeniem ostatniego kuszenia Chrystusa. Tlum ludzi wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre i na wszelki wypadek zakrzyczy, zagada i robi to czysto sztuka dla sztuki, bo i tak nie zamierzal brac w tym udzialu. A czy nie mozna z gory zalozyc, ze wszyscy czlonkowie tego klubu sa juz potepieni i juz czuja sie poinformowani o tym, ze zostali potepieni i dac im jednak spokojnie porozmawiac, zamiast klocic sie i klocic bez konca.

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Pon maja 09, 2005 12:41

eve69 pisze:
MariaD pisze:
eve69 pisze:
MariaD pisze:
Oberhexe pisze:
eela pisze:Ja tak trochę BTW. Przed trafianiem na forum moja "wiedza fachowa" o kotach opierała się głównie na filmach BBC i zakupionej tuż przed zakoceniem książce brytyjskiego weta, którego nazwiska chwilowo nie pomnę. Z wszystkich wyżej wymienionych wynikało, że dla Brytyjczyków normalna jest sytuacja w ktorej koty swobodnie wychodzą kiedy chcą lub z niewielkimi ograniczeniami (np. tylko w dzień), często również te rasowe. Autor ksiażki przekonywał, że jeśli nie ma innej możliwości kot może (właśnie "może", a nie "powinien") przebywać równiez cały czas w domu i nie będzie to dla niego krzywdą. Cała masa porad dotyczyła montażu drzwiczek, które umożliwiają swobodne spacery. Oczywiście takie podejście uwarunkowane jest dominującym na Wyspach typem zabudowy - raczej domki niż blokowiska i na pewno wyzszym poziomem kultury miejscowej ludności w podejściu do zwierząt. Jednak z całą pewnością i tam trafiaja się agresywne psy, okrutni ludzie i samochody oraz rozne nieszczęśliwe wypadki.
Więc nie wiem dlaczego części z nas tak trudno się pogodzić z faktem, że wypuszczanie kota to też jest jakaś norma, tyle że u nas mało popularna.
Żeby nie było, że propaguję albo namawiam - przedstawiam tylko inne podejście. Mój własny kot został zapisany od razu do klubu niewychodzacych niestety ewidentnie wbrew jego woli

Na tych samych Wyspach Brytyjskich na stronach hodowców jest mnóstwo zastrzezeń typu "We don't sell kittens to homes which allow free roaming".

Nie stawiaj, proszę, znaku równości jeżeli chodzi o swobodne wychodzenie pomiędzy kotami rasowymi, które od pokoleń są w zamkniętych pomieszczeniach/wolierach/super zabezpieczonych ogrodach a kotami-dachowcami, również od tych samych pokoleń wychodzącymi, znającymi terytorium, uczącymi swoje młode poruszania się po nim.
Dla kupujących nie musi to byc ewidentne - kot to kot, powinien umieć wychodzić, bo instynkt itd. Koty rasowe nie umieją się, w większości, odnaleźć na niekontrolowanej swobodzie.


8O 8O 8O
Mario
To czy kot umie czy nie "odnalezc sie na swobodzie" nie ma nic wspolnego z rasa.
Z moich kotow na spacery na smyczy wychodza 4 - dwie dachoweczki oraz SIB i NFO. NOrweg SWIETNIE sie odnalazl w lesie, a pozostale dachowce ze strachu nei probowaly nawet wyjsc z transporterka.

Eve,
pisałam o swobodnym wychodzeniu na określone terytorium przydomowe (zwykle kilka kilometrów kwadratowych), nie na smyczy na spacerze w lasku.

Z rasą nie ma to nic wspólnego, oczywiście. Gdyby koty rasowe hodować jako swobodnie wychodzące (choć to tylko rozważanie teoretyczne ze względu na obecność innych kotów i możliwe krzyżówki) równie dobrze, po paru pokoleniach, funkcjonowały by na swoim terytorium jak dachowce.


Wiem o czym pisalas :wink: przykladem chcialam zilustrowac absurdalne wg mnie zalozenie ze dachowce zazwyczaj swietnei sie przystosuja do wychodzenia a rasowce niekoniecznie.

BTW, ja mam kota ktory trafil do nas po ciezkum wypadku jako niekastrowany, dorosly, zupelny dziczek.

Znakomicie funkcjonuje w domu.

Przepraszam, ale wyciągasz zupełnie błędne wnioski z mojej wypowiedzi lub chciałas moją wypowiedzią zilustrować zupełnie inną myśl, do której nie pasuje.
Nie lubię manipulacji moimi wypowiedziami. EOT
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39368
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon maja 09, 2005 12:42

Keti pisze:

Keti juz sie wypowiedziała na ten temat


Przecież już wypowiedziałaś się na ten temat. Czy mogłabyś być konsekwentna?
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon maja 09, 2005 12:46

brynia22 pisze:
Keti pisze:

Keti juz sie wypowiedziała na ten temat


Przecież już wypowiedziałaś się na ten temat. Czy mogłabyś być konsekwentna?


sorry, ale nie Ty bedziesz decydowac o moje konsekwencji :lol:
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Pon maja 09, 2005 12:51

Inka pisze: W ten sposob rozumiem odpowiedzialnosc za zywe stworzenie. Nie w ten sposob, ze dla bezpieczenstwa kota zamkne go na cale zycie w domu, a jesli nie mam balkonu to trudno, swieze powietrze i to co poza domem to dla niego zamkniety rozdzial, i bede miala spokoj w duszy ze kot bezpieczny.
Teraz opiekunowie kotow, ktore nigdy nigdzie nie wychodza, poczuja sie zaatakowani, bo przeciez koty nie wychodza i sa bardzo szczesliwe.
A ja nie uwazam, ze sa tak bardzo szczesliwe, i ze zamkniecie na zawsze w czterech scianach jest dla zwierzecia zwanego kotem optymalnym sposobem spedzenia zycia. Jest to przykra koniecznosc, jezeli nie ma innej mozliwosci, i kot jest szczesliwy na miare dopasowania do stworzonych mu warunkow.

Ja też tak to widzę (jako opiekun kota niewychodzącego).
A zaatakowa się nie czuję, ze względu na okolicę gdzie mieszkam jak rownież skrajną ciapkowatość :wink: mojego kota uważam decyzję o niewypuszczaniu za słuszną - jako wybór "mniejszego zła"

eela

 
Posty: 1535
Od: Wto lip 13, 2004 10:47
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon maja 09, 2005 12:59

wychodzace - niewychodzace
rasowe - nierasowe
dlugowlose - lysolce
KOT - KOCIE SPRAWY
SHKRP - PZF
hodowcy - milosnicy
koty blondynek - koty brunetek
.......


jak sie chce zawsze znajda sie powody i argumenty do udawadniania innym swojej wyzszosci kosztem jakiejkolwiek dyskusji :roll:
Ostatnio edytowano Pon maja 09, 2005 13:01 przez Zlociutki, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek Obrazek Obrazek

Zlociutki

 
Posty: 887
Od: Pt sty 28, 2005 1:29

Post » Pon maja 09, 2005 13:00

Ja tez zgadzam sie z wypowiedzią Inki. Bo swiadczy ona o zrozumieniu sytuacji i wyważeniu "za" i "przeciw". O racjonalnym i swiadomym postrzeganiu zagrożeń i plusów.
Gdybym miała idealnie zabezpieczony ogród- Borys pewnie nauczyłby sie wychodzic. Shaela- na 100% nie, bo ona od maleństwa nie znosi opuszczac mieszkania.
A piszę o tym i sprawa jest dla mnie tak wazna- bo sama w ten sposob straciłam kiedys najwspanialszą kotkę- KOTA mojego życia. Wychodzącą, w bezpiecznej okolicy, w domu z dużym ogrodem, w małym, spokojnym miasteczku. Przez moją głupotę i "chęć uszczęśliwienia jej wolnością" przeżyła niewiele ponad rok. A ja sobie tego nigdy nie daruję...

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39532
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pon maja 09, 2005 13:03

Inka, Nyoe, Maria D - BRAWO!

Bardzo Was podziwiam za rozsądek, wyważone i mądre wypowiedzi i rozsądne podejście do innych dyskutantów. Nawet tych zapienionych, którzy na takowe nie zasługują ;)
Aśka i...
Obrazek

tomoe

 
Posty: 2278
Od: Wto sie 03, 2004 21:02
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 124 gości