Przywiozłam od weta Fenbendazol na jutro, podałam Felkowi Espumisan, załatwiłam kilka poświątecznych spraw rodzinnych
i przywlokłam się jeszcze do pracy, żeby nadrobić i móc jutro wziąć wolne.
Jeszcze raz serdecznie wszystkim Wam dziękuję za słowa wsparcia
Dobrze wiedzieć, że ktoś nas rozumie w trudnych chwilach.
To wszystko trochę mnie sponiewierało, chociaż niby się spodziewałam...
Ale – wróćmy do żywych.
W te smutne święta pociechą były koty działkowe, grube i zadowolone

Na lewym zdjęciu na pierwszym planie
Fred i
Kajko (jako podrostki zimowały w ub.r. u mnie w piwnicy),
dalej tegoroczne bure
maluchi (chyba parka).
Po prawej najstarsza działkowa kotka, puchata
Funia, nigdy nie miała kociąt.
Funia miała siostrę, 2 lata temu obie zimą chorowały na KK, siostra podobno miała gdzieś kociaki, nie przeżyli
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że można im było pomóc, dokarmiałam tylko.
Funia ma teraz jakiś wyciek z oka, może podać jej antybiotyk
Większość działkowego stadka nieźle się urządziła:
6 kotów (4 burasy – duże i małe, oraz marmurkowa
Miriam i czarna
Negri, obie wyciachane) biega od stołówki do stołówki,
czyli ode mnie do kolegi działkowca i z powrotem.
Wyłącznie u niego siedzą 2 bure podrostki,
a z kolei tylko u mnie stołują się
Funia i
Czarna Mamma – nieuchwytna jak dotąd matka burasków,
która nareszcie, po miesiącach, się pokazuje, i to w niezłej kondycji (a było już z nią krucho). Nawet daje się pogłaskać (łapać i ciachać

)
Oto ona:

I na koniec obrazek charakterystyczny dla działek w okolicach Torunia pod koniec grudnia

Życzę Wam spokojnego przejścia w Nowy Rok.