Zdziwień moich ciąg dalszy.....
Wczoraj wieczorem dokonała się najpierw eksploracja mojego polaru leżącego na tapczanie, a potem mojej pościeli leżącej na tapczanie

Lizunia się wsunęła pod kołdrę i trochę sobie poleżała (beze mnie, tak dobrze to jeszcze nie ma

) a potem zwiała.
Następnie ktoś mi się włamał do łazienki popodglądać moje wieczorne mycie.
A potem duża musiała budować barykady.
Krzesło.
Półeczka.
Narzuta na to.
Pudło.
Transporter.
No bo jak można zamykać przed kotem jakiś pokój, jak tam jest tak ciekawie??? Będziemy drapać w drzwi i drapać do oporu!!!
A ta wredna duża nie bardzo chce mieć drzwi w śladach kocich pazurów, a kota do Groźnych Kwiatków wpuścić na noc takoż nie...
No to Lizunia pogrzebała przy tej konstrukcji, pogrzebała i odpuściła. Pomściła się trochę na zwiniętym chodniku (i dobrze, nareszcie ma drapak

) i poszła do innych zajęć...
A dzisiaj miałyśmy gości

I okazało się że Lizunia wcale nie jest dzikuskiem. W parę chwil po wejściu moich Rodziców im się pokazała, a potem zaczęło się przymilanie z MRUCZENIEM, w szczególności do mojego Taty
Dostała w prezencie "prawdziwszy" drapak z kawałka brzozowego klocka, mam nadzieję że jej się spodoba....
