Kłopoty mnie lubią. Rozchorował mi się Mruczek. Na cito pędziłam dziś do weta. W jednym momencie coś się zadziało z jego tylnią częścią ciała. Siadła mu cała pupa, nie dał się dotknąć aż zdarzyło mu się, że mnie trochę ugryzł. Rada nierada wsadziłam go w torbę i wyruszyliśmy autobusem do lecznicy. Dostał zastrzyki i jutro znowu jedziemy. Jak na razie w dalszym ciągu kuleje.
Oj zrobił mi się w domu szpital. Mania na antybiotykach, z Tosią muszę się wybrać na pobranie krwi bo robi się coraz grubsza i ma napady wilczego apetytu i jest bardzo drażliwa. Nie mam pojęcia co z nią się dzieje. Wet wyklucza cukrzycę, ale bo to wiadomo?
No i tak miałam inne plany i co innego wyszło.
Biegam po wszystkich aptekach, bo nie mogę wykupić sobie wszystkich leków. 5 maja idę do lekarza rehabilitanta i zacznę się trochę rehabilitować.
I w końcu właaściwie to nawet nie mam czasu na trochę odpoczynku.
Tak Lucynka pomału przyzwyczaiła się do Kajtka i już tak panicznie nie reaguje.
Kajtuś zaczyna też czuć się swobodnie i nawet sobie urządził wczoraj spacer po balustradzie balkonu, tak jak to robił niegdyś mój ukochany CZAREK.
Mało nie dostałam zawału. Czwarte piętro, balkon niezabezpieczony. Moje kotusie wiedzą, że na balkonie się tylko grzeje w słonku, a Kajtek ciekawski i koniecznie chce zobaczyć co jest za balkonem. Muszę zatem jak na razie balkon zamykać, choć nie zawsze mi się to udaje, bo mój TZ jak ja zamykam to otwiera, a to jest sekunda i kot ląduje na dole.
Mania to Mania leży cały czas w szafie i wychodzi tylko do kuwety. Była raz na blakonie, ale niestety też koniecznie chciała zobaczyć co się dzieje z drugiej strony.
I tak mam sporo stresu, żeby je wszystkie upilnować.
Kochana Majko.
Będę w domu dopiero w sobotę po południu. Jutro wieczorem muszę się wybrać do córki. Przyjeżdżają jej przyszli teściowie. I w związku z tym u dzieci mamy spotkanie zapoznawcze przed lipcową uroczystością. Więc nie wypada mi nie jechać. Będę krótko, bo muszę wracać szybko do moich podopiecznych . Mani zrobię zastrzyk na 48 godz. więc nie będzie problemu z podaniem antybiotyku. Co do Mruczka to jutro będziemy jeszcze u weta i zobaczymy jak się sprawa rozstrzygnie. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.
Do podopiecznych podblokowych poprosiłam znajomą zeby choć jeden wieczór poszła dać im kolację. Ja wszystko jej naszykuję. Wierzę, że pójdzie i że moje kociaste nie pójdą głodne spać.
Jak wrócę w sobotę to zadzwonię do Ciebie. Będzie mi bardzo miło spotkać się z Tobą, tylko nie będzie sernika bo naprawdę nie będę miała kiedy go zrobić.
