Miraclle pisze:W Polsce brak profilaktyki.
Weci na pierwszej wizycie powinni mówić o zagrożeniach z wypuszczania kotów, o chorobach, o ryzyku zarażenia itd.
Powinni zalecać wykonywanie testów w kierunku FeLV/FIV.
Miraclle Powinni. I to nie wykonywanie testów paskowych, bo potem taki fałszywie ujemny kot, po zaszczepieniu okazuje się kotem dodatnim. PCR jest drogim testem 140zł, ale pewnym.
I teraz pytanie:skoro weci powinni zalecać wykonywanie testów, dlaczego tego nie robią
Wg mnie - bo im mniej chorych kotów, tym mniej mieliby pieniędzy. Zaczynam już mieć takie myśli. Może warto byłoby zrobić jakąś mega ankietę, np ludziom wychodzącym z konkretnej lecznicy. Poświęcić kilka tygodni, zebrać z 1000 odpowiedzi na pytanie: "czy kiedy byliście pierwszy raz ze swoim kotem w tej lecznicy, to lekarze powiadomili was o niezbędnych szczepieniach? O tym, że jeśli koty są wychodzące to koniecznie powinny być zaszczepione tez na białaczkę?" Przetestować tak kilkadziesiąt lecznic w różnych miastach, miasteczkach, wsiach i opublikować w gazecie.
Tylko... Może lepszy efekt zrobiłaby reklama. ULOTKI - koszty wydania ulotek nie może być tak duży, najlepiej gdyby miłośnicy kotów z FB przekazali na ten cel po zł od osoby? Ulotek byłoby dużo.
Wątpię, żeby weci sami od siebie zmienili swoje zwyczaje nie proponowania szczepień na białaczkę kotom wychodzącym

Bo choroba ta istnieje od dawna w Polsce.
Naprawdę mnie to zastanawia, dlaczego w tak renomowanej lecznicy/wg mnie wyłudzaczy pieniędzy/ do jakiej chodzę - bo mają sprzęt i dobry personel - nie proponują ludziom szczepień podstawowych i ew. na białaczkę
Ciekawe, czy tylko ja jestem jakimś odrębnym przypadkiem? Coś mi mówi, że nie tylko j a.
Jest takie powiedzenie: "Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze"...
Do dziś zostały mi w pamięci słowa pewnej kobiety. Spotkałam ja w miejskim autobusie kilka lat temu. Kiedy powiedziałam, że wracam z Tej cudownej przychodni, ona odparła, że to oszuści, ponieważ wiedząc, że kot jej matki - biednej rencistki - nie będzie długo żył, bo był poważnie chory, nie zaproponowali uśpienia, tylko zdarli całą rentę na leczenie kota, dopiero potem go uśpili.
Czy warto męczyć kota przez jeden miesiąc, jeśli jego stan już tylko się pogarsza??
Ostatnio w tej lecznicy/byłam tam po tabletki/ z ciekawości ile wezmą, spotkałam młodą kobiete z 3 jeżami. Weci już od kilku tygodni leczyli jej jeże. Od razu dałam kobiecie kontakty do schronisk dla dzikich zwierząt, np w Mikołowie. Dla niej był to ciężar, a nie wiedziała, że takie schronisko w Mikołowie istnieje. Ona była mi wdzięczna, ale miny lekarek...

W końcu pozbawiłam je źródła dochodu...