Hospicjum'Jeszcze i jeszcze'(3). Convenia. Proszę o pomoc!

» Czw maja 14, 2009 9:12

Maryla pisze:
Agn pisze:
Maryla pisze:moze cos sie dobrego wydarzy ...

A masz jakies tajne info??

no nie mam
ale życie bywa zaskakujące
nieustająco

Podpucha, co?? :mrgreen:

...dzieki za kciuki...

» Czw maja 14, 2009 9:52

To ja już nic nie piszę. Kciuki trzymam :ok:

» Czw maja 14, 2009 13:00

Agn pisze:Poniżej zdjęcia z sjesty.

Do kompletu - sjesta Bokiry. Kotunia przeniosła obyczaje z domu Agn do swojego własnego domku. Na szczęście łóżko jest ogromne, a Bokirka niewielka.

Agnieszko, takie wspaniałe koty wychodzą z Twoich rąk :aniolek:

Wspólne spanko Bokiry i Oliwki - papużek nierozłączek :lol:

» Czw maja 14, 2009 13:55

Agn wyciągnęła maciupeńką Bokirkę z panleukopenii, za co jestem Jej ogromnie wdzięczna.

Czy nie sądzicie, że ratując kota daje się światu miłość? Bardzo górnolotnie to brzmi, ale same popatrzcie na fotki...

No, może raczej mikroświatom (w przypadku Bokiry - światu kotuni, mojemu i TŻ-eta, mojego całego kociarstwa). Ale świat składa się z takich mikroświatów...

» Czw maja 14, 2009 19:13

Agn pisze:
vega36 pisze:
anna57 pisze:Nasze komentarze wszystkie są do bani w stosunku do problemu, niestety

Właśnie dlatego Agn dodała do tytułu wątku słowa "do bani". Ona nas po prostu zna

I wiecie, co?
Wczoraj jak sobie poczytalam, co pocieszajacego macie mi do napisania to sie w sumie uchachalam na dobranoc.

Dobre i to, przynajmniej przed snem poprawiłyśmy Tobie humor :twisted:

» Czw maja 14, 2009 20:15

Martwię się tymi kociętami

Teraz już ciągle będą apele o DT... A DT ani widu. Tak bardzo chciałabym pomóc. A mam tylko określone ściśle zasady. Kot do łazienki tylko w wyjątkowych sytuacjach i na max. 2 dni...

» Czw maja 14, 2009 20:45

Aguś, daj spokój. Rzuciłam pytanie, bo pomyślałam, że może się coś zmieniło. :twisted:

Tak to właśnie jest.
Mogłam małą zostawić nie mając innej alternatywy poza swoim domem. Jednak statystyka tamtego miejsca nie pozostawia złudzeń - dwie płodne kocice, rodzące rok w rok i... i nadal tylko dwie płodne kocice...
U mnie mała ma przynajmniej szanse na leczenie. I - w najgorszym przypadku - dobrą, spokojną śmierć...
Wiem - to żadne pocieszenie, czy usprawiedliwienie dla ściągania kociaka w takie miejsce jak mój dom.
Dziś starałam się dać taką wątpliwą szansę reszcie rodzeństwa :roll:

i w sumie nie dziwię się, że nie chciały. :twisted:

Malutkiej - po podaniu miejscowo antybiotyku - obkurczyła się nieco ta resztka gałki ocznej. Już tak nie straszy wywalonym tworem. Syczy na mnie ciągle, ale tez mruczy wzięta na kolana.
Czy ja napisałam wczoraj, że ona waży 0,40kg? Mam nadzieje, ze do zabiegu troszkę urośnie - pamiętam, jak Doc operował z tego samego powodu taką malutką Novą - strasznie trudno narkozę dobrać takiemu grzdylowi...

Zaraz postaram się pstryknąć jakieś foty. Mała ma niesamowicie umaszczone łapki.