karne pisze:Megg hehe nie jesteś wcale tępa
Z tymi szczepieniami to jak ze wszystkim w życiu. Trzeba wyważyć.
Jeżeli kot nie wychodzi jest silny i dobrze zaopiekowany to raczej nie zapadnie na jakąś paskudną chorobę.
Jeśli nawet wychodzi ale w okolicy nie panują jakieś paskudztwa to też ok.
W mojej okolicy jest mnóstwo kotów wolno żyjących i nie wydaje się żeby były na coś chore. Silne zdrowe i wesołe.
Dziękuje.
Właśnie wyważyć.
Tam gdzie poprzednio mieszkałam było sporo wolnożyjących kotów. Kocice rodzily i albo koty przezyly albo nie.
Tym sposobem miałam dwa razy kocią rodzinę in plus 5

Moje miały jedzenie, jadły przeważnie suche, chociaż miałam kocicę, która zupki uwielbiała


Miały lśniącą błyszczącą sierść, zęby też do póznej starości były , nie wypadały w szczenięcych latach. I zero szczepień. Z resztą kto w latach 80 latał z kotem do weta?
Dożywały pięknego wieku, nawet raz żadne kataru nie miało.
Teraz mam 16 i pół letniego kocura- był wychodzący i bardzo waleczny. Wetka widział dwa razy- raz 10 lat temu na kastracji i w zeszłym tygodniu żeby mu uszy zobaczył- ma je czyściutkie.
7 kotów miało u mnie koszmarnego świerzba on leżał razem z nimi i nawet jeden świerzb się do niego nie przykleił?
kolejny cud?
Dlatego nie potrafię zrozumieć tego żeby za każdą cenę latać ze swoim kotem do szczepień.
Może ktoś wyjaśnić ten cud natury, który trwał i trwa 36 lat?
Chociaż teraz się skończył bo chorują na świerzba.

Mój staruszek uwielbia plasterki wędliny, ma swój rytuał że codziennie musi dwa dostać. Zasadza się przy lodówce i czeka na swoje. Oprócz tego coś mokrego z szaszetki i jest szczęsliwy. Mam nadzieję że dożyje swoich 17 urodzin.
Wy tu bardzo często piszecie że to niezdrowe? Gdybym go żle karmiła już dawno byłby za TM.