» Czw paź 29, 2009 18:39
Re: Tyskie mruczki. Część IV...morze kociąt, domki potrzebne!!!
Pani Justyna jest obecnie w drodze do lecznicy, jedzie z panią Lidzią. Dzisiaj bowiem Tara będzie miała ściągane szwy z oka, ale w kołnierzu niestety będzie chodzić jeszcze do soboty. Drażni ją ten kołnież, ale co zrobić. Również Tecguila będzie dziś badana, bo ma podejrzenie czegoś tam zwiazanego z brzuchem. Chyba po lekach na wstrzymanie laktacji, ale głowy sobie uciąć nie damy. Tecquila to przekochana przytulanka, nieodstępuje człowieka na krok. Gdzie on, tam i ona. Długowłose, buro-rudo-białe futro już w coraz lepszym stanie, podobnie jak szerokość brzucha, która roście wprost proporcjonalnie do zjadanej przez nią ilości jedzonka. Chyba kiedyś głodowała, chyba. Swoim zachowaniem bynajmniej to wyraża. Czujuje się wśród tyskich mruczków, jak swój u swego - jakby mieszkała tu conajmniej od kilku lat. Jej kanapa, jej stół, jej podłoga, jej człowiek. Ciekawe jakie będą wyniki dzisiejszej wizyty u weterynarza.
Wśród małych mruczków (albo też i fuczków) minimalne przemeblowanie. Klatki stoją tak jak stały, trzy szeregowo w górę. W tej samej górze mieszkają Amelka i Frotka - zgrany duet, któy chyba nie wyobraża sobie życia bez siebie nawzajem. Śpią zwinięte w jeden kłębek, liżą się, bawią - wszystko razem. I do tego wyglądają podobnie, obie to krówki. Dziś Amelka, niegdyś fuczek, teraz mały mruczek - się rozmruczała na kolanach, była istnym traktorkiem, który ani myślał się wyłączyć. Oczywiście nadal jest płochliwa, ale stara się krówka być coraz śmielszą, to widać. Chyba zdrowieje, oczka o wiele ładniejsze (ogólnie to ma je przepiękne, małe burszynki). Frotka to nadal to małe i rozbrykane adhd, które strasznie lubi Amelkę. To jest ta co nie ma końcówki ogonka, ta znaleziona przez pewną panią w okolicy, zdaje się reala. Ona jest całkiem śmiała, jest przytulakiem, ale widać, że towarzystwo Amelki jest dla niej tym numerem jeden. Kocha człowieka, ale kocha też koleżanę swoją. To przezabawny, bardzo grzeczny deucik, który marzy o wspólnym domku. Drugą klatkę zamieszkuje Semi - pingwinek pająk o gigantyczych oczach, Cekin - czarny rozbójnik z białym krawatem, oraz od wczoraj jeden z długowłosego rodzeństwa - biało-czarny puchatek Bonifacy. Cekin i Semi bardzo się lubią, ale nie są aż tak zżyci ze sobą jak duet A-F. Uwielbiają się razem bawić, kotłują się w tej klatce, ganiają, wręcz fruwają po metalowych prętach. Ten podbiega i paca łapką, po czym ucieka, a ten drugi zaraz potem podbiega do tego pierwszego. I tak w kółko. Ciekawy widok. Również głośne i sypiące żwirkiem zjawisko. Bonifacy Długowłosy uwielbia ludzi, bardzo rozmruczany przylepek-rzepek, władacz kolan i otwieracz klatkowych drzwiczek. Dogaduje się z współlokatorami, ale potrafi bez nich żyć.
Klatka niżej - nowe małe mruczki. Pingwin i Bury z białymi skarpetaki i krawatem. Ta Mimi, ta Lunka. Ta cudna, ta urocza. Ta piękna, a słodka. I obie fuczące. Fuczą, buczą. złoszczą się i prychają, ale to kwestja kilku dni, jak będa miziaki z nich nie z tej ziemi. To cały pionowy rząd tych klatek. Jest jeszcze jedna, mała, obok tamtych. Tam rezyduje Tajga - żywe srebro, jak to mówi pani Justyna. Ta to jest za człowiekiem. Kocha Dużych bez dwóch zdań, bliżej mówiąc jego ręce. Zaczepia palce ręki, rzuca się na kratkę gdy przechodzi się obok niej, by w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Kochana jest, bardzo. Tylko grzybka złapała pod bródką. I jest jeszcze jeden problem - oczko. Ten wrzut, ta lekka mgiełka na lustrze oka. Nie wiadomo, czy się uda je uratować. Może tak, może nie. Oby tak...
Dziś również do Warszawy pojechała Łatka, a do Częstochowy Morelka. Brzoskiwiniowa już na miejsu, jak gdyby nigdy nic - już mruczy, zwiedza, je. Jest u siebie i dobrze o tym wie. Z Ludwisiem jeszcze się chyba nie zapoznała. Łatka z kolei jeszcze w drodze. Jedzie do pani Natalii. Pani Natalia kiedyś przygarnęła od pani Justyny Łezkę, alergiczkę Bielę i jeszcze jedego kota, Lili. Lili odeszła niedawno na raka, pańswo bardzo to przeżyli. Mają jeszcze Misię oraz kocurka po wypadku samochodowym, Plamka. Był sparalizowany, teraz jest lepiej. Bardzo odpowiedzialni ludzie, kochający zwierzęta. Łatka będzie kiedyś wychodziła, ale najpierw pani ją do tego przyzwyczai. Dla Miauczki, czyli Łaptki to spełnienie marzeń, bo ona kocha świeże powietrze. Jeszcze będąc w hoteliku, wręcz wyła pod drzwiami, by ją wypóścić na dwór.
To chyba tyle.
Gaja - ['] -09.06.2010 | Miya - ['] -05.05.2012 | Krzywy - ['] - 30.09.2012 | Niania - ['] - 19.01.2013 | Thaja - ['] - 04.02.2013 | Gaspar - ['] - 18.07.2013 | Kora - ['] - 21.06.2014
