Różne dziwne i niesprzyjające okoliczności przyrody sprawiły, że wątek ucichł na czas długi... Ale nie na zawsze
Bo oto, proszę państwa, tadaaaam:

Zołza wczoraj została wykastrowana!

Ostatnia płodna kotka z podwórka, od którego się wszystko zaczęło
Zołza okociła się znowu dwa miesiące temu, miała 5 kociaków
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=63109 Jednego rudzielca karmicielki oddały na własną rękę (ponoć do dobrego domu), przedwczoraj wieczorem Syku zabrała resztę kociaków i z galla próbowały złapać Zołzę "na kociaki". Ja niestety tylko dopingowałam w myślach, ze względu na panleukopenię w moim domu nie mogę się na razie angażować w takie akcje
Zołza okazała się wyrodną matką i nie wlazła do klatki, nie poszła do kociąt. Wtedy p. Krysia zaproponowała, żeby zostawić klatkę na noc w piwnicy, że może się Zołza złapie. Nie miałyśmy z gallą wielkich nadzieji, ale ponieważ inicjatywa wyszła od karmicielki, która wcześniej trochę przeszkadzała w łapaniu Zołzy

, trzeba było skorzystać.
Wczoraj rano dostałam telefon - jest Zołza, przerażona siedzie w klatce, którą obsr...a ze strachu... P. Krysia nakryła klatkę szmatą, zablokowała patyczkiem, a ja tymczasem żebrałam o transport

Agalenora zgodziła się bez wahania i ok. 16.00 zawiozła kotkę do lecznicy. A wieczorem dostałam wiadomość, że Zołza już jest wycięta, że miała bardzo cienką macicę, jakby ciągle rodziła. Najwyższy czas na emeryturę
Za kilka dni, po rekonwalescencji, Zołza wróci do siebie, a my pewnie szampana otworzymy
