Pożar w korabiewickiej kociarni - ROZPACZLIWY APEL O DT !!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 29, 2007 14:54

Wczoraj byłam w odwiedzinach u Myszki. Kiedy widziałam ją tydzień temu miałam łzy w oczach, jest taka drobniutka, malutka. I miała w oczach jakiś taki przejmujący smutek. Dzięki Oldze, Bajce i wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc kotom z Korabiewic, dzisiaj malutka ma szansę na nowe życie, może zapomni o swoich złych doświadczeniach, rozweseli się - już teraz miło poparzeć jak brzuszkiem do góry wyleguje się w cieple na kanapie, przychodzi się przytulić, połasić, pomruczeć, chociaż wciąż jest ostrożna, jakby jeszcze nie do końca mogła uwierzyć, że to jest naprawdę jej dom, jej ludzie, jej miejsce...
Bardzo podziwiam i szanuję Olgę za to czego dokonała, większość z nas pewnie by to przerosło, i zrozumiem każdą decyzję - nie można aż tak wiele wymagać od jednej, choćby tak niezwykłej osoby, zwłszcza gdy dobra wola i chęć pomocy napotyka ciągle przeszkody ze strony osób, które najbardziej powinny być za nią wdzięczne.

W każdym razie w imieniu Myszki - Dziękuję! :flowerkitty:

Zdjęcia wkrótce zamieszczę, a jak mi się nie uda wyśle na maila.

Lotta

 
Posty: 461
Od: Śro sie 10, 2005 16:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 29, 2007 15:09

dubel
Ostatnio edytowano Pon paź 29, 2007 15:13 przez kubagie, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

kubagie

 
Posty: 62
Od: Nie paź 07, 2007 19:17

Post » Pon paź 29, 2007 15:11

Na podstawie tych szczątkowych,utajnionych informacji,domyślam się,iż p.Magdzie i p.Basi,nie zależy na znalezieniu nowych domów zwierzakom,i że w ogóle wszystko jest świetnie,gdy tak naprawdę nie jest.Rozumiem że utrudniane są adopcje czy być może nawet uniemożliwiane.W takim razie mam pytanie:schronisko nie jest prywatnym folwarkiem p.Magdy,ale instytucją pożytku publicznego(czy może sie mylę).Czy żadna instytucja państwowa typu TOZ,nie kontroluje co sie tam dzieje?Czy jest jakiś organ państwowy,do którego można sie zgłosić,przedstawić całą sytuację i liczyć na pomoc.Jeśli ktoś nie rozumie mojego pytania i postulatu,powiem wprost,czy można gdzieś donieść że schronisko w Korabiewicach,znacznie utrudnia adopcje zwierząt,i współprace z nielicznymi wolontariuszami,co de facto sprawia,że schronisko jest przepełnione(tak przeczytałem w tym temacie-garaż pełen psów,brak wystarczającej ilości boksów,baraków),a potencjalnych DS,nie ma bo są zniechęcani.

I jeszcze mam pytanie,czym w takim razie obie panie sie kierują w tej pracy,bo przecież nie dobrem zwierząt,co je tam trzyma,do czego one chcą doprowadzić.Jaki mają w tym całym przedsięwzięciu cel????????
Obrazek

kubagie

 
Posty: 62
Od: Nie paź 07, 2007 19:17

Post » Pon paź 29, 2007 15:52

dziękuję za PW od andorki. wiem chociaż czemu dziewczyny narzekają.

mialam nie pisać, bo nie lubie się denerować, ale Wy mnie na prawdę zalmujecie. za sytuację w Korabiewicach obwiniacie teraz.. MNIE. a może znacie takie powidzenie, że czlowieka poznaje się po tym, jak kończy,a nie zaczyna?? ciekawe jak chcecie skończyć.

Olgo! każdy robi to, co może i ile może. ja nie moge kotów adoptować (mieszkam w niewielkim mieszkaniu w budynku i dzielnicy gdzie koty nie są mile widziane) i jeździć codziennie czy 2 razy w tyg. do Korabiewic. do tego mdleje na widok krwi. mam do tego za dużo zajęć- studia (od 8 do 16 4 dni w tyg), pracę w weekendy i cieżką sytuacje rodzinną. wszystko mi się wali na glowe i jeszcze nie uslyszalam po powrocie od Ciebie Olu, ani Bajki ani jednego milego slowa za to, że zawalilam kilka spraw po to, aby zawieźć dary. za to uslyszalam, ze jestem bezczelna i nie znam się na psychologii. może jestem zbyt impulsywna, za co przepraszam Ciebie i dziewczyny. ale to, co robicie jest BEZ SENSU! narzekaniem jak jest nic się nie zdziala. lepiej skończyć spraw baraku... odpocząć i zoabczyć co dalej. nigdy nie mów nigdy.

każdy ma prawo do wyrażania wlasnych opinii. a każdy czlowiek bez względu na to czy jest psychologiem czy nie ocenia sytuacje czy ludzi. różnica polega na tym, że psycholog zdaje sobie z tego sprawę. i nie jest to ani bezczelność ani glupota. jako początkujący psycholog wiem tyle, że strasznie emocjonalnie podchodzicie do calej sprawy i bardzo silnie reagujecie na porażki i przeszkody. A to wszystko sprawia, że się frustrujecie, frustracje się kumulują i wybuchacie tutaj na forum (co jest także przeniesieniem agresji z p. Magdy i p. Basi na innych ludzi). przydalby się dystans do calej sytuacji. a nie opluwanie innych, bo nie zrobili tego, co Wy. to nie jest fair bo nie znacie innych i tego, co mogli zrobić dla innych (czy to ludzi czy zwierząt). Mam nadzieje, że przemyślicie sobie moje slowa.

i tak BTW. nie jestem pewna ale Towarzystko Opieki nad Zwierzętami powinno wiedzieć jak sobie poradzić z taką sprawą w schronisku.

truskawa00

 
Posty: 26
Od: Pon paź 15, 2007 22:29

Post » Pon paź 29, 2007 17:15

TOZ i inne takie instytucje lub kontrole... Ja się piekliłam i pieniłam na początku, że trzeba. Ale prawda jest taka - jesli schronisko zostanie zamknięte - nikt nie ruszy palcem by uratować 600 psów 25 kotów, konie, niedźwiedzie, kozy, krowy i świnię. Skoro przez dwa miesiące od pożaru kilka osób stając dosłownie na głowie, zarywając wszystkie swoje prywatne sprawy uratowało zaledwie połowe kotów i to też nie do końca, bo wciąż sporo z nich czeka na prawdziwy dom w tymczasowych schronieniach... co musiałoby się stać, by uratować ponad 600???

Ten problem był poruszany i w prywatnych dyskusjach i na forach. Nie dało to nic. Nikt nie ma sposobu by zorganizowac pomoc dla całej schroniskowej gromady.

Nie wątpię, że gdyby ktoś zdjął z Korabiewic ciężar psów i kotów, to to prywatne schronisko miałoby ręce i nogi w przypadku koni i niedźwiedzi. Ale żadne inne schronisko nie przyjmie do siebie takiej ilości zwierząt. Nawet gdyby je rozdzielić do różnych innych schronisk... ludzie wciąż będą tam przywozić nowe.

Z tego co pamiętam to sam TOZ przywiózł do Korabiewic szczeniaki zabrane po interwencji (psy były przeznaczone do walk).

Mówię Wam, potrzebny jest sensowny facet, który weźmie całą pomoc Korabiewicom w garść i po wojskowemu rozdysponuje zadania :wink:

I jeśli mogę ze swojej strony zakończyć wątek - Olga wysłała mi smsa że zabrała ze schronu dwa kolejne koty. Chaberkę i Marzankę. Ja zabrałam od mamy Marusię do siebie, bo marudzi strasznie na kocie towarzystwo a u mnie ma cały jeden pokój dla siebie i liczę że teraz szybciej wyzdrowieje. Chaberka i Marzanka trafią na jej miejsce do mojej mamy i tam będą czekać na dom.

Jeśli ktoś chce pomóc realnie tym konkretnym kotom - rozsyłajcie wieści, gdzie tylko możecie. opisuje koty na http://wirtualni.blox.pl (wszystkie zamieszczone tam opisy to koty z DT u Olgi i u mnie w Warszawie i w Gdańsku i w Poznaniu i w Bydgoszczy - wszystkie to korabiewickie bidy.) - jeśli możecie rozsyłajcie wszystko co wyda wam się sensowne z tych opisów do znajomych.

ściskam Was wszystkich bardzo mocno. I wierzę, że kiedyś znajdzie się człowiek, który doprowadzi korabiewice do pionu.
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 29, 2007 18:11 TOZ

Wszystkich chętnych zgłosić Korabiewice do TOZu zachęcam do zadzwonienia osobiście
Latwo jest gdybać i zwalać na innych
To jest PRYWATNE schronisko i właścicielka schroniska ma prawo nie wydawać zwierząt.Ja jej nie bronie, tylko próbuje uświadomic wszystkim,żyjącym w różowych okularach,że trzeba prżestać tu gadać , tylko wziąć się za konkretne dzialania pomocy tym zwierzętam
A tak na marginesie,barak już stoi na swoim miejscu i za dwa tygodnie będzie kontynuacja remontu i ocieplenie

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon paź 29, 2007 18:41

Bajko toż to Domino... 8O
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Pon paź 29, 2007 18:56

Mnie schroniskowe realia rozwaliły już jakiś czas temu, jednak zapał i entuzjazm Olgi zmobilizowały mnie do dalszego działania. Permanentny brak czasu i różne perypetie osobiste sprawiają, że nie mogę poświęcać schroniskowym Futrom tyle czasu co kiedyś. Jednak dopóki Olga robi to co robi ja będę w miarę możliwości wspierać Jej działania.
Dzisiaj do lecznicy trafił kolejny kot, dwa inne do DT. Cały czas potrzebne są pieniądze na leczenie, dokończenie remontu baraku, zakup kolejnej porcji Advocate, którego chcemy podać przed wprowadzeniem kotów do nowego lokum. Potrzebne są ogłoszenia dla kotów w DT i tych, które zostały w schronisku. Będę się tym zajmować, jednak bardzo proszę o pomoc osoby, które dysponują wolnym czasem i dostępem do netu. Nie wyrabiam się czasowo, a osoba, która do tej pory ogłaszała korabiewickie bidy zrezygnowała z dalszej pomocy :(
.
.

Obrazek
_________________

Koty w potrzebie proszą o pomoc
Zobacz, pokochaj, adoptuj: realnie albo wirtualnie
www.koty.sos.pl

BAJKA-BB

 
Posty: 2913
Od: Pt gru 02, 2005 23:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 29, 2007 19:06

Sanna pisze:Bajko toż to Domino... 8O

Identyczna nie jest, ale też mam takie skojarzenia :roll:
Nie mam na razie lepszych zdjęć, nie miałam ze sobą aparatu. W przyszłym tygodniu zrobię fotki i muszę szybciutko znaleźć kici dom. Nasze Futra ogarnęło jakieś szaleństwo, Mama dzisiaj mówiła, że rezydentka z dziką furią zaatakowała piach wyrzucony z kuwety Zuzanki :? Nie wiem co w nie wstapiło, ale wszystko wskazuje na to, że Zuzki nie zaakceptują :(
.
.

Obrazek
_________________

Koty w potrzebie proszą o pomoc
Zobacz, pokochaj, adoptuj: realnie albo wirtualnie
www.koty.sos.pl

BAJKA-BB

 
Posty: 2913
Od: Pt gru 02, 2005 23:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 29, 2007 19:45

Bajka ja mogę koty ogłaszać w necie, tylko potrzebuję komplety: Zdjęcie, jakikolwiek opis (w treści maila lub Wordzie)+ kontakt do kogo się zwracać w sprawie konkretnego kota,
Pozdrawiam Anka
Obrazek

andorka

 
Posty: 13733
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Pon paź 29, 2007 22:29

Witajcie

zdecydowałam się odwiedzić ten wątek, chociaż słowo "Korabiewice" w tytule mocno mnie odpychało. Znam trochę to schronisko, też tam jeździłam.

I pewnie w ogóle nie pisałabym tych słów, gdyby nie kilka osób, które tu się wypowiadają.

Najpierw krótko załatwię sprawę truskawy. Takie głupoty, jakie ta dziewczyna wypisuje, rzadko się czyta. Z każdej wypowiedzi wyłazi fakt, że jest początkującym psychologiem, ale powiem więcej, chyba w ogóle rozminęła się z powołaniem, tu nie ma zadatków na psychologa, chyba, że anty-psychologa. Jej wypowiedzi są kompletnie bezmyślne i bezduszne, włącznie z ostatnim postem. Myślę, że powinna jednak zrealizować swój zamiar i w ogóle w tym wątku więcej się nie powiadać. A może w żadnym.

Olga, nie przejmuj się takimi wypowiedziami. Niestety trafiła się durna dziewucha, ale wszyscy pozostali znają prawdę.

Jesteś fantastyczną, pozytywną, silną kobietą. Podziwiam Cię z całego serca. Rozumiem, że masz prawo zrezygnować. Masz dom, męża, pracę, studia, własne i okoliczne zwierzaki, futrzaki w DT, lecznice, kiepskie warunki mieszkaniowe. Czasami musisz też jeść i spać. Masz też do dyspozycji tylko 24 h na dobę.
I w takich warunkach przez szereg miesięcy jeździłaś jeszcze do Korabiewic, naprawdę szmat drogi, po to, by ratować te nieszczęsne bidy, użerać się z opiekunką kotów, patrzeć i wąchać ten obrzydliwy ssssyyyyffff, który nieustannie jej towarzyszy. Patrzeć na koty, które sama, pożal się Boże, "leczy" doprowadzając koty do jeszcze gorszego stanu, a czasami do śmierci.

Uratowałaś chyba około 20 kotów z piekła!!!

Nie wiem, jak mocnym psychicznie trzeba być człowiekiem, aby znosić to przez dłuższy czas. Bajka też w jakimś momencie powiedziała "nie". I parę innych osób. Ludzie po prostu wypalają się tam (pomijam odległość).

Długie napisałam. No to żeby się nie dłużyło, ciąg dalszy będzie w następnym poście.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pon paź 29, 2007 22:52

Prawdopodobnie łatwiej byłoby tam pracować, gdyby opiekunka kotów miała inny stosunek do ludzi.
Przyszło mi do głowy, że być może, ona po prostu boi się o pracę. Co będzie, gdy wyleczysz wszystkie koty i wyprowadzisz do stałych domów? Czy będzie potrzebna w schronisku? I kto wtedy będzie manipulował właścicielką, i gdzie sobie zarobi na lewo parę groszy. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że to schronisko to dla paru osób tam zatrudnionych to taka dojna krowa.

W takim kontekście trudno się dziwić, że robi problemy z wydawaniem kotów. Bo nikt normalny tak by nie postępował. Jak mi podpowiada moja domorosła psychologia, wydawane są pewnie tylko koty umierające i nielubiane.

I tu jest dla Ciebie największy problem w tej gigantycznej pracy, to ciągłe użeranie się.

Nie wiem, czy ktoś po Tobie będzie w stanie przejąć tę akcję. Pewnie nie.
Ale chce też, abyś wiedziała, że jeżeli faktycznie zrezygnujesz, to będzie to z ogromną stratą dla futerek. Z drugiej strony ja Cię zrozumiem, że musisz ratować to co zostało z Twojego życia osobistego i planów (również osobistych).

Ja nie mogłabym zdobyć się na wykonanie takiej pracy, jaką Ty włożyłaś. Tym bardziej, że teraz ratuję swoje życie, a pomoc kotom ograniczyłam do zapewniania DT (teraz mam wszystkich tylko 9), opieki na paroma bezdomnymi, łapaniem na sterylizacje, kastracje, leczenie i od czasu do czasu interwencji. Do tego remont, początki firmy, mąż, dzieci, pies i rybki.

BARDZO CI DZIĘKUJĘ !!!!!!!

Uf, po prostu musiałam to wszystko napisać.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pon paź 29, 2007 22:54

Prawdopodobnie łatwiej byłoby tam pracować, gdyby opiekunka kotów miała inny stosunek do ludzi.
Przyszło mi do głowy, że być może, ona po prostu boi się o pracę. Co będzie, gdy wyleczysz wszystkie koty i wyprowadzisz do stałych domów? Czy będzie potrzebna w schronisku? I kto wtedy będzie manipulował właścicielką, i gdzie sobie zarobi na lewo parę groszy. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że to schronisko to dla paru osób tam zatrudnionych to taka dojna krowa.

W takim kontekście trudno się dziwić, że robi problemy z wydawaniem kotów. Bo nikt normalny tak by nie postępował. Jak mi podpowiada moja domorosła psychologia, wydawane są pewnie tylko koty umierające i nielubiane.

I tu jest dla Ciebie największy problem w tej gigantycznej pracy, to ciągłe użeranie się.

Nie wiem, czy ktoś po Tobie będzie w stanie przejąć tę akcję. Pewnie nie.
Ale chce też, abyś wiedziała, że jeżeli faktycznie zrezygnujesz, to będzie to z ogromną stratą dla futerek. Z drugiej strony ja Cię zrozumiem, że musisz ratować to co zostało z Twojego życia osobistego i planów (również osobistych).

Ja nie mogłabym zdobyć się na wykonanie takiej pracy, jaką Ty włożyłaś. Tym bardziej, że teraz ratuję swoje życie, a pomoc kotom ograniczyłam do zapewniania DT (teraz mam wszystkich tylko 9), opieki na paroma bezdomnymi, łapaniem na sterylizacje, kastracje, leczenie i od czasu do czasu interwencji. Do tego remont, początki firmy, kursy, rodzice, mąż, dzieci, pies i rybki.

BARDZO CI DZIĘKUJĘ !!! JESTEŚ WSPANIAŁA !!!

Uf, po prostu musiałam to wszystko napisać.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pon paź 29, 2007 22:57

Prawdopodobnie łatwiej byłoby tam pracować, gdyby opiekunka kotów miała inny stosunek do ludzi.
Przyszło mi do głowy, że być może, ona po prostu boi się o pracę. Co będzie, gdy wyleczysz wszystkie koty i wyprowadzisz do stałych domów? Czy będzie potrzebna w schronisku? I kto wtedy będzie manipulował właścicielką, i gdzie sobie zarobi na lewo parę groszy. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że to schronisko to dla paru osób tam zatrudnionych to taka dojna krowa.

W takim kontekście trudno się dziwić, że robi problemy z wydawaniem kotów. Bo nikt normalny tak by nie postępował. Jak mi podpowiada moja domorosła psychologia, wydawane są pewnie tylko koty umierające i nielubiane.

I tu jest dla Ciebie największy problem w tej gigantycznej pracy, to ciągłe użeranie się.

Nie wiem, czy ktoś po Tobie będzie w stanie przejąć tę akcję. Pewnie nie.
Ale chce też, abyś wiedziała, że jeżeli faktycznie zrezygnujesz, to będzie to z ogromną stratą dla futerek. Z drugiej strony ja Cię zrozumiem, że musisz ratować to co zostało z Twojego życia osobistego i planów (również osobistych).

Ja nie mogłabym zdobyć się na wykonanie takiej pracy, jaką Ty włożyłaś. Tym bardziej, że teraz ratuję swoje życie, a pomoc kotom ograniczyłam do zapewniania DT (teraz mam wszystkich tylko 9), opieki na paroma bezdomnymi, łapania na sterylizacje, kastracje, leczenie i od czasu do czasu interwencji. Do tego remont, początki firmy, kursy, rodzice, mąż, dzieci, pies i rybki.

BARDZO CI DZIĘKUJĘ !!! JESTEŚ WSPANIAŁA !!!
Masz u mnie duuuże :piwa:

Uf, po prostu musiałam to wszystko napisać.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pon paź 29, 2007 22:59

Prawdopodobnie łatwiej byłoby tam pracować, gdyby opiekunka kotów miała inny stosunek do ludzi.
Przyszło mi do głowy, że być może, ona po prostu boi się o pracę. Co będzie, gdy wyleczysz wszystkie koty i wyprowadzisz do stałych domów? Czy będzie potrzebna w schronisku? I kto wtedy będzie manipulował właścicielką, i gdzie sobie zarobi na lewo parę groszy. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że to schronisko to dla paru osób tam zatrudnionych to taka dojna krowa.

W takim kontekście trudno się dziwić, że robi problemy z wydawaniem kotów. Bo nikt normalny tak by nie postępował. Jak mi podpowiada moja domorosła psychologia, wydawane są pewnie tylko koty umierające i nielubiane.

I tu jest dla Ciebie największy problem w tej gigantycznej pracy, to ciągłe użeranie się.

Nie wiem, czy ktoś po Tobie będzie w stanie przejąć tę akcję. Pewnie nie.
Ale chce też, abyś wiedziała, że jeżeli faktycznie zrezygnujesz, to będzie to z ogromną stratą dla futerek. Z drugiej strony ja Cię zrozumiem, że musisz ratować to co zostało z Twojego życia osobistego i planów (również osobistych).

Ja nie mogłabym zdobyć się na wykonanie takiej pracy, jaką Ty włożyłaś. Tym bardziej, że teraz ratuję swoje życie, a pomoc kotom ograniczyłam do zapewniania DT (teraz mam wszystkich tylko 9), opieki na paroma bezdomnymi, łapania na sterylizacje, kastracje, leczenie i od czasu do czasu interwencji. Do tego remont, początki firmy, kursy, rodzice, mąż, dzieci, pies i rybki.

BARDZO CI DZIĘKUJĘ !!! JESTEŚ WSPANIAŁA !!!
Masz u mnie duuuże :piwa:

Uf, po prostu musiałam to wszystko napisać.

ps. a tego co wypisuje truskawa to nawet nie czytaj, szkoda Twojego cennego czasu. Podrośnie - zmądrzeje. Albo nie.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: DanielGek, muza_51 i 91 gości