ja tez przedstawie tutaj swoje skromne zdanie na temat tego jak powinna wg. mnie wyglądac pomoc kotom schroniskowym.
Zaznaczam, ze chodzi mi o nasze polskie realia, a nie o wybujałe marzenia o cudzie schroniskowym.
Jest ,jak jest, zyjemy w niezbyt zamoznym kraju, wszedzie brakuje pieniedzy,tym bardziej ciężko je uzyskać dla zwierzaków.
Zresztą, nie problem pieniędzy jest tu najwazniejszy, wazniejsi sa po prostu ludzie,którzy przy zwierzakach są.
Prawo mozna baardzo róznie interpretować.
Uwazam, ze odgórną pomoca dla zwierząt schroniskowych powinny się zająć specjalnie do tego powołane, posiadające jakis status prawny organizacje.
Moim marzeniem jest to,zeby one pisały pisma, walczyły z przepisami, karały, zmieniały prawo na lepsze dla zwierząt(bardziej konkretne),edukowały itd.
Natomiast my maluczcy, jesli chcemy pomóc, powinnismy zdobywać krok ,po kroku zaufanie pracowników, pokazywać,ze nie chodzi nam tylko o zrobienie afery na całą Polskę, a o dobro konkretnych zwierząt.
Wtedy oni(pracownicy znaczy

) zaczynaja sie powoli otwierać na nowe.Nie wietrzą wszędzie podstępu, muszą wiedzieć,ze zdajemy sobie sprawę z konieczności ograniczania populacji (np.usypiania slepych miotów itd),ze nikt ich za to od morderców nie wyzwie.
Ze leczenie niektórych chorób przekracza mozliwości schroniska i jest w schroniskowych warunkach po prostu niemozliwe.
Ze jak do schronu wpadnie panleukopenia, to koty padaja jeden za drugim, (i tutaj trzeba bardzo namawiać do szczepień) i schronisko nie ma interferonu dla nich.
Ze bywaja czasem takie dni, np.w zeszłym roku ,jeden weckend ,ze trafiło na raz 40 kotów w katowickim schronie i wtedy ręce i nogi się uginają, bo naprawde ciężko nad tym zapanować.
I my widzimy teraz, dzięki naszym staraniom,dzięki istniejacej juz współpracy z katowickim schr., ze powolutku, kroczek,za kroczkiem coraz lepiej w naszym schronie maja się koty.
Kierownictwo i pracownicy nas nie unikają i sie nie boją, ze za chwilę rozpętamy jakąś aferę.
Według mnie, najwięcej zdziałałby w Sosnowcu ktos, kto po prostu zaczął by od nowa, tak jak my w Katowicach. Powoli, krok po kroczku.
A organizacje niech walczą, to tez jest bardzo wazne