Nie poszło nam wczoraj łapanie kotów na lotnisku do sterylizacji.
Pisaliśmy jakiś czas temu, że dostaliśmy informacje, że na działkach koło naszych jest kocia tragedia. pani ekspedientka z mięsnego poinformowała, ze nikt jej nie pomaga i, że ona tam nie będzie karmiła kotów. Okazało się to częściowo prawda. W jednym miejscu mieszka facet, który opiekuje się kotką( MA ONA 3 KOCIAKI Z ZESZŁEGO ROKU). Kotka jest dzika, aczkolwiek facet twierdzi, że On ja złapie do kontenerka. Rozmawiałem z Panią, która sprzedała temu facetowi działkę razem z Lonią- kicia ma około 6 lat. po krótkiej rozmowie dowiedziałem się, że co roku koty rodzi, ale one potem znikają....
Pokazywaliśmy jedno miejsce z tych działek, ale okazało się, ze są tam koty, do których przychodzi Pani i je niemal codziennie karmi.
Niestety, ale znalazłem to miejsce( albo i stety), o którym mówiła Pani z mięsnego. 2 bardzo zaniedbane zeszłoroczne koty. Walczyły o jedzenie, warczały i odganiały starsze. Warczały na mnie, jeden nawet próbował drapnąć. Teraz jest lepiej, bo karmimy w tym miejscu codziennie od około połowy stycznia. Koty przytyły, podbiegają z ogonami w górze. Są dzikie, ale jedna kotka( ta najbardziej zaniedbana) potrafiła się otrzeć o nogę. I o tej zeszłorocznej kotce będzie niżej jeszcze coś napisane. Drugi zeszłoroczny to kocurek.
Oprócz tego jest kilka dorosłych kotów- 5 regularnie przychodzących, z tego 4 to na 100% dziewczyny. Dzikie, ale z niecierpliwością czekają aż odejdę, a nawet nieraz podchodzą do mnie bliżej. Jedzenie znika w mig. Też były zaniedbane.
Wszystkie przybrały na masie. Zrobiły się ładniejsze, ale żadna nie jest wysterylizowana. Teraz przychodzi też kilka kocurów.
Licząc Lonię jest tam do zrobienia przynajmniej 7 kotek.
I tutaj znowu u tej zeszłorocznej kotce. Wczoraj złapałem ją w klatkę pułapkę. Przywiozłem do domu i Iza zdecydowała, ze kicia pojedzie dzisiaj do sterylizacji. Po za tym lekarz ją obejrzy. W nocy przez nią spać nie mogliśmy. Miauczała do 3,, a rano po 8-smej znowu zaczęła wołać. Aczkolwiek spała i nawet odrobinę zjadła.
Iza zdecydowała, ze trzeba wysterylizować. Łapać jak popadnie. Koteczka weszła do klatki pułapki jeszcze zanim zrobiłem metr w tył. Tak bardzo są głodne. Wokół zebrało się kilka kotów i kombinowały jak wyjąc jedzenie. Nawet jak klatka się zamknęła i kotka zaczęła troszkę świrować to one nie uciekły.
Kotka pojechała dzisiaj z kocurkiem. Tak więc dzisiaj wykastrowane będą 2 koty. Nasz znajomy( główny świadek w sprawie Maksia) przygarnął z ulicy kocurka. Kocurek zaczął znaczyć w domu i uciekać. Nie mają go zbyt długo, ale chcieliby go zatrzymać w domu jako niewychodzącego,a obecnie nie mogą sobie pozwolić na wydatek pieniędzy na sterylizację. Iza postanowiła więc pomóc, bo to ważna dla naszej sprawy osoba, a kocurek jeszcze jakiś czas temu był kotem wolnożyjącym.
Krótka sprawa wyjaśniająca. Żeby nie było, że wzięliśmy dodatkowe koty, mając i tak ciężko. Nie kupujemy specjalnie więcej jedzenia licząc te kilka kotów. Udało się nam trochę zmniejszyć wydawane porcje tak, że jedzenia wystarczy też dla tych kilku kotów( dzięki temu, że mamy altankę na lotnisku jedzenia nie wyżerają dziki,a więc możemy zostawiać jedzenie na dachach, strychach i w altance wiedząc, że to jedzenie zjedzą koty,a nie dziki). Trasa jest po drodze na nasze działki, więc nie robimy tez zbyt wiele dodatkowych kilometrów. A tymi kotami nie zająłby się nikt. Dowiedziałem się m.in ze Lonia co roku ma koty, że tamte tez miały, każda po 3-4 kociaki. Pani w mięsnym mówiła mi o 4 dziewczynach, więc wychodzi na to, że tylko w zeszłym roku było tam kilkanaście kociaków, a zostały 2...
Założyliśmy zbiórkę. Będziemy wdzięczni za wsparcie i udostępnienie w swoich profilach społecznościowych:
https://pomagam.pl/ntygftPostaram się wieczorem o filmik z tego miejsca z tymi nowymi kotami.