..w schronisku na kociarni/wybiegu mamy około 18 kotów z czego większość to dzikuski lub dające się czasem pogłaskać. Miziakami na chwilę obecną to czarny Alladyn, czarna Karios i czarna Anda.
-
Askona czarnulka sycząca nie pozwoli się do siebie zbliżyć, wpada w panikę, w pawlaczu siedzi w te mrozy
-
Karios czarna miziakowata kicia kocha ludzi, uwielbia na rączki, ma takie lśniące futerko..ale na rączkach nieraz gdy inny kot zbliża się Karios syczy..taka zazdrośnica z niej..i w budce na tym mrozie, nieprzejednana
-
Anda kolejna czarna koteczka mieszkająca w pawlaczu..rzadko na wybiegu..niepewna siebie i boi się jeszcze gwałtownych ruchów człowieka. głaskałam ją w pawlaczu jakiś czas, miziak z niej też niesamowity. Przestałam głaskać, obserwowałam co robi, potem znów głaskałam. Potem poszłam na wybieg gdzie Karios mnie dorwała odwracam się, a tam Anda stoi i patrzy na mnie tęsknym wzrokiem, niepewnie i wyczekująco. Przeprosiłam Karios i podeszłam do Andy, a ona z powrotem do pawlacza speszona. Więc znów od początku: stałam przy niej, ona - w pawlaczu, ja - głaszcząc ją..odeszłam po chwili ona wyszła z pawalcza stojąc na tej huśtającej desce, zawołałam ją oddalając się, przyszła, wzięłam na ręce, przywarła, puściłam ją i poszłam na wybieg. Stałam z chwilę, Anda przybiegła. Kucnęłam i posadziłam ją na sobie. Głaskałam, wyluzowała, zaczęła mruczeć, a potem nawet i ugniatać
Cenne z pół godziny. Straciłam poczucie czasu, rzeczywistości..takie momenty dla mnie na wagę złota i dla podopiecznych też
