Przekonałam Świrka (no bo świruje z tym płaczem...) do ludzkich rąk przy pomocy surowego (sparzonego) kurczaka i odrobiny kocimiętki. Daje się głaskać, wywala brzusio do miziania i strrraaasznie mruczy. Podsypia na posłaniu pod łóżkiem syna, a jak się budzi - zaczyna płakać. Uspakaja się na widok ludzia albo kota, ale moje gady, zwykle życzliwe dla innych, zrobiły się wredne. Bungo powarkuje na malucha, a Luśka pacnęła go łapą, kiedy próbował się przytulić
Martwi mnie jego duży, twardy brzuszek. Owszem, zjadł sporo, no i oczywiście kuwety na razie nie zaliczył (nie wiem, czy zna ten sprzęt

), ale boję się robali. No i nie wiem, czy czemuś takiemu można podać parafinę - i czy teraz, czy poczekać do jutra?
Może ktoś poradzi, bo ja maluchów nie miałam od lat. kociak ma - na moje niewprawne oko - jakieś 4 miesiące.
Czemu na dodatek jutro jest niedziela
