MariaD pisze:mpacz78 pisze:kosztuje nas to dużo stresu a z z czasem okazuje się, że można robić te wszystkie wyżej wymienione rzeczy i jednocześnie rozmawiać przez komórkę, obsługiwać radio a w międzyczasie umalować usta
Tak samo jak robienie tych wymienionych czynności podczas jazdy samochodem prowadzi często do wypadku, tak samo IMHO obsługa dużej ilości kotów jednosobowo z czasem doprowadza do jakiejś kociej tragedii (niezauważonej choroby, kota zjadanego stresem z powodu zbyt małej przestrzeni, braku środków na leczenie itp.).
Dlaczego w sytuacjach pozaforumowych duża ilość kotów w mieszkaniu (np. 30) jest powodem do lamentów i negatywnych wypowiedzi forumowiczów, a domy forumowe z wiekszą liczbą kotów są postrzegane jako kocie anioły?
Bo forumowicz to swój i kotu na pewno krzywdy by nie zrobił? Zresztą dom pozaforumowy rekomendowany przez forumowiczów to też jakby "swój" i może mieć olbrzymie poparcie mimo zbieractwa.
Do tej pory pamiętam wypowiedź B. Wahl sprzed paru lat, gdy ona na jakieś pytanie dziennikarza wykrzyknęła: "Ja chętnie oddam wszystkie psy!" Wtedy jej uwierzyłam, że nie ma dokąd ich wydać. Przecież tak chętnie je odda, aby tylko byli chętni...
Ja liczby zwierząt w czyimś domu w danym momencie nie postrzegam jako wystarczający do stwierdzenia zbieractwa (może się przecież zdarzyć, że ktoś jednorazowo przejmie skądś 20 i więcej zwierząt), raczej tę liczbę widzę jako dodatkowy wskaźnik plus to, co z tym robi, a dokładniej, czego nie robi
Od zbieracza nie zawsze trzeba wyrywać zwierzęta siłą. Zbieracz nie robi nic, żeby zwiększyć swoim zwierzętom szanse na znalezienie prawdziwego domu lub są to działania pozorne (np. 4 pojedyncze ogłoszenia na przestrzeni dwóch lat), które są potem wyciągane jako argument, że przecież szuka zwierzakowi domu. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było smutne.
Co do argumentu, że dana osoba uratowała zwierzę przed schroniskiem czy śmiercią na ulicy - owszem, tak.
I nic z tym dalej nie robi. Za jakiś czas uratuje kolejnego, i kolejnego, i kolejnego... i posiedzą w stadzie kilkudziesięciu kotów przez kolejne miesiące, i kolejne, i przez lata...
I jak ładnie uargumentowała ryśka, zbieracz wcale nie musi mieć zwierząt, by być zbieraczem. Tyle że wtedy im krzywdy nie robi, a dla mnie to duża różnica.
Nie spotkałam się jeszcze z sądowym zakazem trzymania jakichś zwierząt lub ograniczeniem ich do jakiejś określonej liczby (i egzekwowaniem tego). Ciekawa jestem, czy były takie przypadki. W Polsce oczywiście, bo w innych krajach to wiem, że były.
Edit: ryśka, no właśnie. Smutne to, co piszesz, niestety prawdziwe
