Dzięki za wsparcie, czuję się zobowiązana, żeby Wam bardziej wyjaśnić sprawę. Więc poczytałam jeszcze o FIPie, wczoraj długo rozmawiałam z naszą wet i mam kilka refleksji:
- Vermut najprawdopodobniej zaczął chorować już kilka tygodni temu. Wskazuje na to zaawansowana anemia, kiepskie wyniki krwi i charakterystyczny płyn z białkowymi kłaczkami w jamie brzusznej. Dodatkowo stwierdzony Herpes i wycofanie się w schronisku. Piszę to, ponieważ przeglądając ten wątek można odnieść wrażenie, że choroba rozwinęła się w ciągu kilku dni. Tymczasem to raczej ten tydzień, kiedy mały był wesoły i energiczny, to był taki wyjątek, przerwa w chorobie. Już na pierwszej wizycie u weta po wzięciu ze schroniska wetki coś podejrzewały, dlatego robiliśmy te testy na FIV i bodajże FeLV. Jednak wyniki były ujemne. Wetki dały leki na odrobaczenie, mieliśmy chuchać na Vermuta, dobrze go karmić itd. Następnym krokiem kuracji miało być leczenie ząbków, które były w kiepskim stanie.
- Wetek jestem pewna – jedna z nich sama miała uratowanego kota, który ostatecznie zmarł też na FIP. Ona czekała do samego końca i wie, jakie są objawy tej choroby. Wczoraj, kiedy pojechaliśmy do gabinetu, Vermut był już tylko na kroplówkach, nie jadł i nie pił. Wet stwierdziła, że kot umiera… Dlatego zdecydowaliśmy się na operację, mimo ryzyka związanego z chorą wątrobą (nie wiedzieliśmy, czy wytrzyma narkozę). Podczas operacji wykryto ten charakterystyczny płyn, zbadano jego skład i tu była ta ostateczna diagnoza: FIP plus ogólnie bardzo zły stan zdrowia. Wetki stwierdziły, że po obudzeniu zostanie mu max tydzień, wyłącznie na kroplówkach. Potwierdziły też, że w tym przypadku nie ma opcji wyleczenia Vermuta, nie ma też podejrzenia jakiejkolwiek innej choroby poza FIP. Dlatego zdecydowaliśmy o niewybudzaniu Vermutka. Gdybym miała pewność, że te siedem dni spędzi na zabawie, wesoły, a nie smutny i schowany w domku, to byśmy go próbowali wybudzić.
- Czytałam o FIPie i znalazłam kilka tego typu opowieści: kot przychodzi ze schroniska i tydzień później odchodzi np. na FIP. Nie rozumiem tego. Wiadomo, że zmiana miejsca to stres itd. Ale może jakoś można temu zapobiec, np. podając od pierwszego dnia środki wzmacniające odporność? Albo uspokajające, skoro FIP może się rozwinąć też w reakcji na stres… Nie wiem, szukam jakiegoś sensownego rozwiązania.
Sorry, że piszę tak lakonicznie i zdroworozsądkowo, ale jestem w pracy i nie mogę pisać o tym, jaki był wesoły, ufny, fajny i jakie niesamowite było to, że tak szybko się zadomowił. Wiecie dlaczego…
