przepraszam was bardzo,ale ostatnio cos czasu na wszystko mało,mam tymczasowiczke z zamojskiego schroniska,po sterylce przypętały sie jakies powikłania,krwiaki,torbiele,potem kolejna operacja,a po smierci fifiego mam jakies takie histeryczne podejście do chorób zwierzęcych,wszystkie moje zwierzaki były z nami zawsze wiele lat,a ten nasz fifi ledwie dwa,tak mnie to jakos z równowagi wyprowadziło,więc latam nad ta luną jak głupia,juz chyba sama lunka ma mnie dość......
w schronisku tak jak pisałam wczesniej ,rewolucja przez wielkie R,nowe pomieszczenia szpitalikowe,kociarnia po remoncie,mam nadzieje że pojedziemy tam w najbliższym czasie,a ze złych wieści to to samo,ciągle coraz więcej zwierzaków,niestety pomimo szpitalika opieka medyczna nadal tam kuleje,ale jest swiatełko w tunelu ,bo jeździ tam mój osobisty wet,jeszcze jak zarząd ze mna gadał to poleciłam go i umiesciłysmy go w projekcie na granty z zarządu głownego tozu,na razie był tam raz,przedwczoraj,lekko go zmroził stan zwierzaków(przede wszystkim psów,koty to oczko w głowie pani wiceprezes),ale wazne ze zaczęli w ogóle jakoś konkretnie leczyć,wiem ,że on nie odpuści więc będzie ok,a ja obiecuję że się tam wybierzemy no przecież wyrzucić nas nie moga,no nie.....a takie małe sukcesiki zawsze ciesza,mam w d.... to co mysli o mnie pani wiceprezes i jej świta,wazne ze sie przestraszyli i robią cokolwiek

jeżeli chodzi o zwierzeta to jestem bezkompromisowa,nie ma to tamto,albo bedzie dobrze i tak jak byc powinno,albo zatruje im zycie...