Tak jak pisalam wczoraj, Malinka jadla z wielkim apetytem. Pozniej padla spac w lozeczku wraz z PiPi (moja tymczaska o polowe mlodsza od Malinki czyli tzw. Kozi Bobek
Rozklejam sie dokumentnie gdy patrze na te skrecona kruszynke
Ale jestem dobrej mysli A teraz troche retrospektywy. Cala podroz zŁodzi do Poznania Malinka spala w moich objeciach spokojniusio i slodko (pomimo "przygod" w drodze- rozbicie w drobny mak przedniej szyby, wielogodzinna wizyta u auto szklarza na ul. Inflanckiej- to chyba bedzie moja ulubiona ulica w Łdzi). Natomiast transporterek jest bardzo okropny i tam placz nie ustaje. Niestety jezdzac do weta musze ja wkladac do transportera i wtedy sie dzieje, oj sie dzieje. U weta tez straszny ryk, pomimo ze w poczekalni trzymam ja na kolanach- wystraszylysmy wczoraj wiele duzych psow
Ja wiem, ze Malince sie uda!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja to po prostu wiem i tej wesji sie trzymajmy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jeszcze raz dziekujemy, ze jestescie z nami!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nastepne wiesci po dzisiejszej wizycie u weta.










