Buruś jest juz w szpitalu a ja siedze w domu i pociagam nosem ,ze siedzi teraz w jakims boksie ,ze sie boi ,ze beda go badac ,dawac leki
Zostal samiusienki ,tak mi go zal:((( . Lekarz zbada go jak poczekalnia troche opustoszeje . Mowil ,ze latwiej mu zbadac na czesci szpitalnej jesli ja nie podejmuje sie trzymac kota przy badaniu . No pewnie ,ze sie nie podjelam skoro nawet rekawic nie maja

Laboratorium dopieo czynne w sobote wiec na razie bedzie mial leczone oko tylko . Bedzie mial zbadana krew,mocz i test bialaczkowy kazalam zrobic od razu .
Przyznam szczerze ,ze wkurzylo mnie ze pan staral sie odwiesc mnie od wszystkich badan straszac cena . Same badania razem z testem ok 200 zl.Pieknie kurcze,pieknie .... Ale nic to ,wazne zeby Burus byl zdrowy .
Zostawilam mu kolderke do boksu i w wsklepie weterynaryjnym kupilam smaczna puszeczke na przeprosiny . Martwie sie o niego

(( Jutro polece dowiedziec sie jak tam ogledziny i w ogole jak sie zaaklimatyzowal .Najgorsze ,ze na czesc szpitalna nie wolno wchodzic ,Moga mi najwyzej pokazac go w transporterze .Nie chce go narazac na kolejny transporterkowy stres.Moze chociaz jego zdjecie mi zrobia?
BTW.Dodam ,ze nie lubie weterynarzy i nikomu nie ufam.To juz paranoja ,nie?
Acha... Stara baba siedzaca na trawniku i proszaca kota zeby wszedl do transportera wzbudzila sensacje w okolicznych budynkach.Chyba nigdy nie mialam takiej widowni
