U nas w miarę, nie rewelacja, ale i nie specjalnie źle. Lekko przestraszyłam się jak wróciłam z pracy. Chłopcy wydali mi się nieco wychłodzeni. Zostawiam im butelkę, ale niestety szybko stygnie. W łazience mam chłodnawo. A oni wciąż jeszcze słabiutcy. Wieczorem pożyczyłam od wawe poduszkę elektryczną, ale... porażka

. W łazience i w okolicach wszystkie gniazdka z uziemieniem, a poduszka ma wtyczkę starego typu. Nie mam żadnego przedłużacza czy złodziejki, która pozwalałaby to skorygować. w akcie desperacji wpadłam na pomysł nie wiem, na ile skuteczny. Nalałam gorącej wody (nie wrzątku) do takiej poduszeczki dmuchanej, jak materace były. Małe to, ale pojemne, wody mnóstwo wchodzi. Powłoka gumowana. Może dłużej utrzyma ciepło niż butelka. Zobaczę. Maluchy zachwycone jak narazie.
Wieczorem trafiłam im "pod gust" - zmiksowałam konserwę Animondy (Country Diner) z żółtkiem i twarogiem. Chłopaki sami trochę zjedli, resztę ze strzykawki, ale ciągnęli jak pijawki

. Teraz już najedzeni, w ciepełku, po kłuciach i kropelkach śpią sobie błogo.