Ukryta dzięki w imieniu Rudzika.
Porenek tak miło się zapowiadał, zawołałam kociarnię na śniadanko, a Rudy nawet nie drgnął, przytachałam go do jedzenia i tylko powochąl i na drążacych łapkach poczłapał do pokoju i padł. Ooo myślę bratku to nieprzelewki, zapakowałą zbója i bieg do lecznicy.
Węzły jeszcze bardziej powiększone, tempka znowu 41. Decyzja pobieramy krew na badanie, no i się zaczeło, kocisko odzyskało siły i walczył jak tygrys. A że dziś ciepło, rękawki lekko krótkie to i walka była nie rwóna, jak udało się wkłuć to krewy nie widać ni kropli, a kocie się szarpie i walczy, uff udało się, dwie fiolki ukradłyśmy mu krwi
Potem kujaki w kupera i do domu. Jutro bedą wyniki to lecimy z Rudolfino do dr. Ewy.
Baaaardzo porszę trzymajcie kciukasy, strasznie się boję, martwię się tym wzdętym brzucholem.
No i się rozmazałam, kocie z nami 18 dni jest, a w serduchu mocno już siedzi.
Chyba jestem zbyt duzą pesymistką
