Patka jest w pracy i nie ma dostępu do internetu, umówiłam się, że napiszę. Patka będzie w domu po godz. 19.
Kotek, chyba w ostatniej chwili wyciągnięty za ogonek. Trafili do dobrej kliniki, wet się dobrze zajął, pobrał krew, są wyniki.
Kotek siedzi od wczoraj popołudniu w inkubatorze, dostaje (zgodnie z tym, co napisała Nan) aminokwasy, vitaminy (+B), osłonę na wątrobę i już ma dobrą, "kocią" temperaturę, bo te 35 st. C to było malutko. W pęcherzu było dużo siooo i wet to wczoraj wycisnął i założył cewnik, żeby mocz swobodnie wypływał. Dziś o godz. 10 wet mówił, że jakieś szczególnej poprawy nie ma, bo kot leży, ale nie wymiotował, jest pomalutku karmiony, dostaje to na wątrobę, co może dostać. Przy takich parametrach wątrobowych to teraz trzeba czekac - zmiany w ciągu paru godzin nie będzie.
Problem jest w tym, że wet podejrzewa atonię pęcherza, czyli brak zanik prawidłowego napięcia w pęcherzu.
Z tego, co mówiła Patka na początku kotek się zatkał, wet , ten pierwszy, miał go zdrenować, w sensie przepchać kamienie, ale, jak powiedział za dużo było kamieni i piasku, musiał kotka otworzyć (brzuszek - operacja)

i wyszył mu też cewkę.
Nie znam się na tym, ale po co otwierał brzuszek? Przepraszam, może głupie pytanie

, ale czy on otworzył pęcherz??
Majuś po operacji chodził w kaftaniku pooperacyjnym i dlatego nie jadł. Dostawał kroplówki i Patka myślała, że to watrobie wystarczy.
Potem kotek został przerzucony do innego weta i ciąg dalszy już znamy. Czy ta podejrzewana atonia pęcherza może być powikłaniem po (nie wiem, czy wykonanym) otwieraniu pęcherza? Czy na to można jakoś zaradzić?