Zosia -ani śladu po chorobie, nowe fotki :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 25, 2007 16:14

A ja sie zastanawiam, kto wpadl na pomysl, zeby kotce 5-miesiecznej przerywac ruje?
Wet?
Czy bee?
Czy moze jeszcze ktos inny?

Przerwanie rui robi sie podajac progesteron.
Czy bedzie on sie nazywal Provera, Ovaban czy Depo-Provera, to jest ten sam skladnik czynny.
Jak wszyscy na forum wiemy, podanie kotce hormonow to prosta droga do ropomacicza wlasnie.
Przerywanie rui za pomoca hormonow wielokrotnie to zagrozenie zwieksza.
Podawanie/przerywanie rui u kotki 5-miesiecznej...to po prostu zgroza...:(

Kazia

 
Posty: 14037
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 25, 2007 16:27

Tiger_ pisze:Ja na temat tego weta , niestety przez ten epizod , któy mógł kosztować Zosię życie , mam już opinię ugruntowaną .....

Nic więcej nie napiszę bo cioteczka pixie65 będzie zaraz nas tu przywoływać do porządku , ale ja i tak swoje wiem ;)


Napisz proszę CO WIESZ...
Nie jestem moderatorem i nikogo nie próbuję przywoływać do porządku...Dla mnie sprawa jest prosta: albo sprawa zostanie oficjalnie wyjaśniona i lekarz poniesie konsekwencje, albo pozwolę sobie uznać powyższe posty za uwagi zawierające zbyt pochopnie wyciągnięte i zbyt daleko idące wnioski (czy.: insynuacje)...Uważam, że doktor Janiszewski powinien mieć prawo wypowiedzieć się w tej sprawie.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Śro kwi 25, 2007 16:57

Kazia pisze:A ja sie zastanawiam, kto wpadl na pomysl, zeby kotce 5-miesiecznej przerywac ruje?
Wet?
Czy bee?
Czy moze jeszcze ktos inny?

Przerwanie rui robi sie podajac progesteron.
Czy bedzie on sie nazywal Provera, Ovaban czy Depo-Provera, to jest ten sam skladnik czynny.
Jak wszyscy na forum wiemy, podanie kotce hormonow to prosta droga do ropomacicza wlasnie.
Przerywanie rui za pomoca hormonow wielokrotnie to zagrozenie zwieksza.
Podawanie/przerywanie rui u kotki 5-miesiecznej...to po prostu zgroza...:(


Jedno jest pewne, na opowiadanego, bez obejrzenia kotki, wet nie powinien zapisywać żadnego leku. I tu na pewno jest jego wina.

Znam przypadek, i to nie jest anegdota, gdzie wet przez rok, nie widząc pacjentki, zapisywał prowerę na ruję. Po roku właścicielka zorientowała się, że posiada kocura :roll:

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Śro kwi 25, 2007 17:15

:D
Dobre.

No coz, z pewnoscia wet nie powinien zapisywac leku bez obejrzenia kota.
Tylko ze...w praktyce nie zawsze jest to przestrzegane, prawda?
czesto idzie sie do weta i prosi o konkretny lek...czy tez wlasnie cos na przerwanie rui...albo tabletki na odrobaczenie...i wet daje.

A co by bylo, gdyby ten wet odmowil sprzedania tabletki?
Zapewne tez bylby zlym wetem, bo nie poszedl pacjentowi (czytaj bee) na reke, nie spelnil jej prosby.

Ponawiam pytanie, czyim pomyslem bylo przerwanie rui?
Kotka 5-miesieczna raczej nie miala ciaglej rui trwajacej kilka miesiecy i uniemozliwiajacej wykonanie kastracji...prawda?

Kazia

 
Posty: 14037
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 25, 2007 18:24

Kaziu, niezależnie od tego, czyim pomysłem było przerwanie rui, obowiązkiem lekarza jest przynajmniej przedstawienie wszystkich możliwych zagrożeń i rozpatrzenie wraz z opiekunem zwiezęcia wszelkich "za" i "przeciw" ("za" bywa szczególna sytuacja, np. u mnie ogromny pies prześladujący małą bez możliwości odseparowania). Opiekun naprawdę ma prawo nie wiedzieć o zagrożeniach, to lekarz ma o nich pamiętać i przestrzegać. Jakoś mi się nie wydaje że bee z krzykiem zażądała od lekarza tabletki mówiąc, że nic a nic nie obchodzą jej zagrożenia. Bo wtedy owszem, byłaby współwinna. Albo gdyby zdobyła taki lek na własną rękę i podała bez konsultacji. A tak winien jest lekarz. To wogóle postawienie wszystkiego na głowie, gdy pacjent (czy opiekun pacjenta raczej :wink: ) ma pilnować, czy leczenie jest ok.
U weta zapytałam o ten lek. Nie słyszał. ale powiedział, że jeśli jest jakakolwiek notatka, że to dla dużych zwierząt, to NAPEWNO nie wolno go stosować u małych. Stężenia hormonów nie da się podzielić matematycznie np. na ćwiartki. Te względnie bezpieczne dla małych zwierząt mają inne stężenie. jakoś tak na chłopski rozum.

Pixie, bardzo Cię szanuję i netowo lubię, ale w tym wypadku nie zgadzam się z Tobą. To nie insynuacje ani pomówienia. Jest fakt, jasny i oczywisty - podanie takiego a takiego leku. Dziewczyna nie pisze o czymś, co znajoma znajomej jej opowiedziała. Albo lekarz uważa, że tak wolno, ma uzasadnienie, albo popełnił błąd. My piszemy o fakcie. Tyle, że masz rację, powinno się powstrzymać od niektórych sformułowań.

Za Zosieńkę cały czas kciuki.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro kwi 25, 2007 19:03

Anka pisze:Pixie, bardzo Cię szanuję i netowo lubię, ale w tym wypadku nie zgadzam się z Tobą. To nie insynuacje ani pomówienia. Jest fakt, jasny i oczywisty - podanie takiego a takiego leku. Dziewczyna nie pisze o czymś, co znajoma znajomej jej opowiedziała. Albo lekarz uważa, że tak wolno, ma uzasadnienie, albo popełnił błąd. My piszemy o fakcie. Tyle, że masz rację, powinno się powstrzymać od niektórych sformułowań.

Za Zosieńkę cały czas kciuki.


Aniu to jest fakt: został podany lek hormonalny "na oko". Bee poszła do doktora Janiszewskiego po lek, który wskazała jej...Tiger. Lekarz podał inny lek - jest na to dowód z jego pieczątką. To również jest fakt. Wiem, że doktor Janiszewski nie podaje provery tylko promonvet- lek ZAREJESTROWANY do użytku dla zwierząt (provera nie jest). Już znam wymieniony OVABAN: to lek zarejestrowany do użytku dla PSÓW i KOTÓW. I od tej wiedzy jest właśnie lekarz, który swoją decyzję potwierdził na piśmie - nie dał leku bee "po cichu". To jedna sprawa. Druga jest taka, że od podania hormonów do wystąpienia ropomacicza zwykle upływa trochę czasu, czasem - niestety - niewiele. Ale żeby doszło do perforacji macicy i powstania - jak to określiła wetka "bagna" a w konsekwencji zapalenia otrzewnej - musi minąć dużo więcej czasu. W tym okresie pojawiają się dość charakterystyczne objawy. Rozumiem, że nie każdy musi te objawy rozpoznać i osobiście zdiagnozować, ale zwykle kotka staje się osowiała, traci apetyt, powiększa się jej brzuch, odczuwa dużą bolesność...Ja przy pierwszych takich objawach biegłabym do weta, zwłaszcza gdybym wcześniej podała hormon. Nie wiemy dlaczego bee nie poszła do weta z kotką, jako początkujący opiekun albo zbytnio zaufała forum(owiczom), albo sama nie wiem. Bo albo "nie wie co czyni" i wtedy pyta weta, albo wie i idzie z konkretnym zamówieniem, które wet realizuje. Albo nie. Myślę, że doktor Janiszewski (o ile dojdzie do konfrontacji i dowie się o popełnionym błędzie) nie wyda witamin bez obejrzenia zwierzaka.

edit: informacja o Ovabanie
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Śro kwi 25, 2007 20:47

Anka pisze:Kaziu, niezależnie od tego, czyim pomysłem było przerwanie rui, obowiązkiem lekarza jest przynajmniej przedstawienie wszystkich możliwych zagrożeń i rozpatrzenie wraz z opiekunem zwiezęcia wszelkich "za" i "przeciw" ("za" bywa szczególna sytuacja, np. u mnie ogromny pies prześladujący małą bez możliwości odseparowania). Opiekun naprawdę ma prawo nie wiedzieć o zagrożeniach, to lekarz ma o nich pamiętać i przestrzegać. Jakoś mi się nie wydaje że bee z krzykiem zażądała od lekarza tabletki mówiąc, że nic a nic nie obchodzą jej zagrożenia. Bo wtedy owszem, byłaby współwinna. Albo gdyby zdobyła taki lek na własną rękę i podała bez konsultacji.


Czy bee poszla do weta z kotka?
Zdaje sie, ze nie.
Poszla do weta z prosba o lek na wstrzymanie rui.
Wiec idac do niego, bee wcale nie uwazala, ze wet ma OBOWIZEK obejrzec paxcjenta przed podaniem leku.

Owszem, wet nie powinien jej tego leku dac, zgadzam sie.
Ale nie dlatego, ze nie widzial kotki.
Uwazam, ze wet nie powinien pozwolic na przerwanie rui jesli nie bylo do tego wskazan zdrowotnych.

Uwazam tez, ze w ogole takiej mlodziutkiej kotce, bez wyraznej koniecznosci, wet nie powinien podawac ZADNYCH hormonow.

Jednakze to bee poszla do weta bez kotki i poprosila o okreslony lek.
Uwazam, ze bee jest tak samo winna zaistnialej sytuacji, w tym konkretnym przypadku, jak wet.
A moze nie tylko bee.

Bardzo latwo jest kogos oskarzyc.
Jednakze my jako pacjenci czesto oczekujemy, czy wrecz domagamy sie od wetow, okreslonych dzialan.
Czasem wet pozwala sie zmanipulowac. Bo jest tylko czlowiekiem.

Anka pisze: To wogóle postawienie wszystkiego na głowie, gdy pacjent (czy opiekun pacjenta raczej :wink: ) ma pilnować, czy leczenie jest ok.


Zgadzam sie...dokladnie, jest to postawienie na glowie.
Ze pacjent czesto musi wiedziec wiecej od weta.
Tylko ze to dotyczy nie tylko tej akurat sytuacji.
Powiedzialabym, ze w wiekszosci forumowych (i nie tylko) przypadkow, wlasnie tak sie dzieje...ze nie mozna calkowicie polegac na wecie i jego leczniu...i to jest przerazajace.

Anka pisze:U weta zapytałam o ten lek. Nie słyszał. ale powiedział, że jeśli jest jakakolwiek notatka, że to dla dużych zwierząt, to NAPEWNO nie wolno go stosować u małych. Stężenia hormonów nie da się podzielić matematycznie np. na ćwiartki. Te względnie bezpieczne dla małych zwierząt mają inne stężenie. jakoś tak na chłopski rozum.


Bardzo wiele lekow sie podaje, ludzkich albo nie zarejestrowanych konkretnie dla kotow, lub zarejestrowanych np. dla ptakow...albo dla bydla.

Kazia

 
Posty: 14037
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 25, 2007 21:46

poczułam się wywołana do tablicy

po pierwsze nie chcę, żeby działo sie tu takie zamieszanie, nie chcę tez pociągać tej sprawy do wyższych instancji, BO NIE. Bo chodzi o MOJĄ koteczkę i o NASZ spokój, a także o reputację dr Janiszewskiego, której szkodzić nie mam zamiaru- znowu- BO NIE. bo NIE MA 100% pewności, czy to jego wina, bo zawsze bedzie jakies ale i generalnie po co robic za przeproszeniem syf. Ważne jest to, że Zosia mało nie zeszła, ważne jest to, że NIE ZESZŁA, ważne jest to, że mi właśnie mruczy na kolanach kiedy to piszę

żeby było jasne- kiedy Zosia dostała rui, pomyslalam, ze moze jest cos co mozna jej podac, zeby ją lekko uspokoic. zeby rowniez bylo jasne- nie Tiger poleciła mi lek, bo nie jest wetką. Nie wymyśliła sobie nazwy leku, PROMON VET to lek, który zaleca nasza Pani Aneta, delikatnie wyciszający ruję środek. Tiger tylko w moim imieniu skonsultowała się z nią i Kasią D , o ile mi wiadomo. Dlaczego nie zrobiłam tego sama to akurat w tej kwestii trzynasta sprawa, chyba że ktos chce się przyczepić, by stwierdzić, ze tak naprawde to moja wina, proszę- ukrzyzujcie mnie. Do dr Janiszewskiego poszłam po PROMON VET bo mam bliżej po prostu i powiedziałam co chcę i od kogo mam takie zalecenie. Dr tego leku nie miał, powiedział za to ze ma cos o podobnym działaniu. ale powiedział tez, żeby nie było, że mi wciskał to na siłę, ze to co wyprawia Zosia to nie oznaka tego ze cierpi i jest jej źle, tylko jak to określil, to taka kocia muzyka i dobrze by było gdyby czlowiek ja rozumiał tak jak rozumie kot. Ale owszem, mozna podac lek wyciszający "jesli pani chce" chciałam, przekonana, ze to co dostane to odpowiednik PROMON VETU i ze wyciszenie to synonim łagodnego uspokajacza. znów- ukrzyzujcie mnie za niewiedzę, kota mam od stycznia :P i przepraszam, ze nie udało mi sie nauczyc na pamiec wszystkich kocich prawideł. Dostałam tabsa z opisem jak podawac i kiedy.
co do czasu wystąpienia objawow- własnie tu byc moze Was zaskoczę- u Zosi naprawdę wystapiły przysłowiowe za pięc dwunasta. Bodajze w czwartek wieczorem ropa w ilosciach co prawda sporadycznych, piątek kilka kropelek, w sobote wizyta u wetki (zaplanowana miesiac wczesniej)i diagnoza o zapaleniu pochwy i PRZYSIĘGAM, ze do tego czasu czyli do soboty rano Zosia zachowywała sie jak najzdrowsze kocię swiata, rozrabiała jak trzeba, wsuwała z apetytem i ogolnie ani sladu tych objawów, o jakich mówiła pixie (wierzcie mi, że z nadwrażliwym traktowaniem kazdego kichniecia i drapniecia, jakiekolwiek symptomy powazniejszych stanów byłyby zauważone).w poniedziałek ropomacicze i decyzja o operacji, wczoraj operacja.

Bee nie poszła do weta po lek na wstrzymanie rui. Bee poszła do weta i powiedziala, ze kotka zachowuje się tak i tak i że chciałaby jakoś ją troszkę uspokoić nieinwazyjnie i że polecono jej PROMON VET jako niegroźny i pomocny, Bee powiedziano, że Ovaban jest podobny w działaniu, Bee zaufała.
Bee nie musiała wiedzieć, że kategorycznie nie przerywa się pierwszej rui, Bee nie musiała wiedziec, że to silna dawka hormonu, Bee nie musiała wiedzieć niczego o tym leku, Bee miała prawo zaufać lekarzowi.

gdyby powiedziano mi od razu, że koteczce w tym wieku i przy pierwszej rui nie podaje sie lekow, nigdy bym tego nie domagala się na siłę, przeciez te kilka dni jej "śpiewów" to nie az taka tragedia, zeby ryzykowac jej zycie, nespa? ale nie wiedziałam tego, wiedzialam natomiast, ze leki W OGOLE się podaje i ze pomagają, a nie szkodzą i z taką wiedza poszłam do weta.

oczywiście, Kaziu, że to moja wina. jeśłi grzechem jest jakiśtam stopien neiwiedzy i naiwnośc, to tak, mea culpa. Moja wina, ze nie znam księgi leków, że nie studiowałam weterynarii, że nie znam na pamięc wszystkich mądrosci z cyklu jak idealnie zajac sie kotem.

piszesz Kaziu, że nie mozna całkowicie polegac na wecie i jego leczeniu... a na kim mam polegac?? to JEST przerazające, ale lekarz to akurat osoba, ktorej z racji wykształcenia człowiek ufa.

co do słow skierowanych przeze mnie pod adresem dr Janiszewskiego, jeśli poczuje się urażony, a zapewne tak będzie jeśli tu wejdzie skierowany np przez pixie ;) , to powiem tylko że tak, łatwo rzuca sie inwektywy zwłaszcza w sytuacji, kiedy wiele wskazuje na winę, kiedy życie koteczki wisi na włosku, kiedy emocje biorą górę. jestem pewna, ze dr Janiszewski ma wielkie doswiadczenie i pomogł wielu zwierzatkom nie boję sie ani nie wstydzę cofnąc mu tego konowała i cwaniaka w kitlu, ale nie wezmę całej winy za stan ZOsi na siebie, połowy tez nie. bo to nie ja powinnam wiedziec jakie leki,kiedy i czy w ogole jej dawac.

jesli zwykłego lekarza rodzinnego stac na odmowienie przepisania antykonceptow "bo ma takie przekonania, poza tym to szkodzi", zakładam, ze wet moze równiez powiedziec, że kotu sie w tym wieku nie podaje takiego leku w takim przypadku i jesli po pierwsze nie szkodzić to po pierwsze nie szkodzić

i raz jeszcze mówię:

nie chcę, żeby działo sie tu takie zamieszanie, nie chcę tez pociągać tej sprawy do wyższych instancji, BO NIE. Bo chodzi o MOJĄ koteczkę i o NASZ spokój, a także o reputację dr Janiszewskiego, której szkodzić nie mam zamiaru- znowu- BO NIE.

BŁAGAM, nie skupiajcie się na tym, kto zawinił, tylko na tym co dalej, bo to jest wzniejsze. ustalenie winnego w tej chwili niczego nie zmieni.

więc proszę osoby życzliwe ZOsieńce o wsparcie i kciuki i skupmy się na tym, ze z minuty na minutę Zosinek czuje się lepiej. Osoby, które postanowiły zaś byc adwokatami ktorejkolwiek ze stron w sprawie kogo tu wychłostac za zaistniała sytuację proszę o zaprzestanie batalii.
Obrazek
Zosia

bee

 
Posty: 50
Od: Sob gru 23, 2006 19:35

Post » Śro kwi 25, 2007 23:39

bee pisze:poczułam się wywołana do tablicy


I pewnie słusznie.

bee pisze:po pierwsze nie chcę, żeby działo sie tu takie zamieszanie, nie chcę tez pociągać tej sprawy do wyższych instancji, BO NIE. Bo chodzi o MOJĄ koteczkę i o NASZ spokój, a także o reputację dr Janiszewskiego, której szkodzić nie mam zamiaru- znowu- BO NIE. bo NIE MA 100% pewności, czy to jego wina, bo zawsze bedzie jakies ale i generalnie po co robic za przeproszeniem syf


Reputacja doktora została już dość solidnie nadszarpnięta, dopiero teraz zaś piszesz, że nie ma 100% pewności czy to jego wina...A o robieniu "syfu" wypadało pomyśleć kiedy się startowało z oskarżeniami na publicznym jakby nie było forum.

bee pisze:żeby było jasne- kiedy Zosia dostała rui, pomyslalam, ze moze jest cos co mozna jej podac, zeby ją lekko uspokoic. zeby rowniez bylo jasne- nie Tiger poleciła mi lek, bo nie jest wetką. Nie wymyśliła sobie nazwy leku, PROMON VET to lek, który zaleca nasza Pani Aneta, delikatnie wyciszający ruję środek. Tiger tylko w moim imieniu skonsultowała się z nią i Kasią D , o ile mi wiadomo. Dlaczego nie zrobiłam tego sama to akurat w tej kwestii trzynasta sprawa, chyba że ktos chce się przyczepić, by stwierdzić, ze tak naprawde to moja wina, proszę- ukrzyzujcie mnie. Do dr Janiszewskiego poszłam po PROMON VET bo mam bliżej po prostu i powiedziałam co chcę i od kogo mam takie zalecenie.


Tak, ja koniecznie chcę się przyczepić :evil: takie mam hobby
Wcześniej pisałaś, że Tiger poleciła Ci lek, a teraz nawet nie jesteś pewna, czy konsultowała to z wetką8O


bee pisze:Dr tego leku nie miał, powiedział za to ze ma cos o podobnym działaniu. ale powiedział tez, żeby nie było, że mi wciskał to na siłę, ze to co wyprawia Zosia to nie oznaka tego ze cierpi i jest jej źle, tylko jak to określil, to taka kocia muzyka i dobrze by było gdyby czlowiek ja rozumiał tak jak rozumie kot. Ale owszem, mozna podac lek wyciszający "jesli pani chce" , chciałam przekonana, ze to co dostane to odpowiednik PROMON VETU i ze wyciszenie to synonim łagodnego uspokajacza. znów- ukrzyzujcie mnie za niewiedzę, kota mam od stycznia :P i przepraszam, ze nie udało mi sie nauczyc na pamiec wszystkich kocich prawideł. Dostałam tabsa z opisem jak podawac i kiedy.


I od stycznia nie dowiedziałaś się niczego o działaniu hormonów na koci organizm? Nie przeczytałaś nawet kociego ABC? Nikt nie powiedział Ci o szkodliwości takich środków?

bee pisze:co do czasu wystąpienia objawow- własnie tu byc moze Was zaskoczę- u Zosi naprawdę wystapiły przysłowiowe za pięc dwunasta. Bodajze w czwartek wieczorem ropa w ilosciach co prawda sporadycznych, piątek kilka kropelek, w sobote wizyta u wetki (zaplanowana miesiac wczesniej)i diagnoza o zapaleniu pochwy i PRZYSIĘGAM, ze do tego czasu czyli do soboty rano Zosia zachowywała sie jak najzdrowsze kocię swiata, rozrabiała jak trzeba, wsuwała z apetytem i ogolnie ani sladu tych objawów, o jakich mówiła pixie (wierzcie mi, że z nadwrażliwym traktowaniem kazdego kichniecia i drapniecia, jakiekolwiek symptomy powazniejszych stanów byłyby zauważone).w poniedziałek ropomacicze i decyzja o operacji, wczoraj operacja.


Zaskoczyłaś mnie. Faktycznie. A żeby było ciekawiej to przerabiałam takie objawy dwukrotnie w ciągu ostatniego roku. "Zwyczajne" ropomacicze...Gdzie się podziało "bagno" i zapalenie otrzewnej? Nie uwierzę, że zapalenie otrzewnej nie daje żadnych objawów, no sorry, ale za stara jestem.

bee pisze:Bee nie poszła do weta po lek na wstrzymanie rui. Bee poszła do weta i powiedziala, ze kotka zachowuje się tak i tak i że chciałaby jakoś ją troszkę uspokoić nieinwazyjnie i że polecono jej PROMON VET jako niegroźny i pomocny, Bee powiedziano, że Ovaban jest podobny w działaniu, Bee zaufała.
Bee nie musiała wiedzieć, że kategorycznie nie przerywa się pierwszej rui, Bee nie musiała wiedziec, że to silna dawka hormonu, Bee nie musiała wiedzieć niczego o tym leku, Bee miała prawo zaufać lekarzowi.

gdyby powiedziano mi od razu, że koteczce w tym wieku i przy pierwszej rui nie podaje sie lekow, nigdy bym tego nie domagala się na siłę, przeciez te kilka dni jej "śpiewów" to nie az taka tragedia, zeby ryzykowac jej zycie, nespa? ale nie wiedziałam tego, wiedzialam natomiast, ze leki W OGOLE się podaje i ze pomagają, a nie szkodzą i z taką wiedza poszłam do weta.


Oui, bien sur...w ogóle leki się podaje i czasem nawet pomagają...Nigdy nie pytasz o skutki uboczne? I właściwie po co poszła bee do weta?


bee pisze:co do słow skierowanych przeze mnie pod adresem dr Janiszewskiego, jeśli poczuje się urażony, a zapewne tak będzie jeśli tu wejdzie skierowany np przez pixie ;) , to powiem tylko że tak, łatwo rzuca sie inwektywy zwłaszcza w sytuacji, kiedy wiele wskazuje na winę, kiedy życie koteczki wisi na włosku, kiedy emocje biorą górę. jestem pewna, ze dr Janiszewski ma wielkie doswiadczenie i pomogł wielu zwierzatkom nie boję sie ani nie wstydzę cofnąc mu tego konowała i cwaniaka w kitlu, ale nie wezmę całej winy za stan ZOsi na siebie, połowy tez nie. bo to nie ja powinnam wiedziec jakie leki,kiedy i czy w ogole jej dawac.


Oczywiście wredna pixie zaraz pośle linkę doktorowi...To żałosne...
Różne rzeczy robi się w emocjach i nie zdziwiłabym się gdybyś poleciała do niego osobiście i nawrzucała mu od najgorszych, nie zdziwiłabym się gdybyś popychana forumowymi sugestiami złożyła skargę gdzie trzeba mając opinię dwóch niezależnych wetów o popełnieniu błędu (co jest rzadkością, bo z reguły - jak w prawie każdym środowisku- obowiązuje "solidarność" zawodowa) i nie dziwię się, że nie bierzesz na siebie winy za stan Zosi - ktoś Ci coś zasugerował, Ty postąpiłaś według wskazówek, a wet nie zaprotestował...A ten, kto udzielał Ci tych wskazówek nic nie mówił o szkodliwym wpływie środków hormonalnych (w tym promonvetu)???


bee pisze:nie chcę, żeby działo sie tu takie zamieszanie, nie chcę tez pociągać tej sprawy do wyższych instancji, BO NIE. Bo chodzi o MOJĄ koteczkę i o NASZ spokój, a także o reputację dr Janiszewskiego, której szkodzić nie mam zamiaru- znowu- BO NIE.


Ok, Twoja koteczka i Twoja sprawa...Ale to Ty założyłaś ten wątek i upubliczniłaś całą historię, parę osób spoza Lublina nie znających doktora Janiszewskiego zupełnie dołożyło kilka "wyrazów szacunku", a teraz będziemy udawać, że tak naprawdę to nic się nie stało...?

bee pisze:BŁAGAM, nie skupiajcie się na tym, kto zawinił, tylko na tym co dalej, bo to jest wzniejsze. ustalenie winnego w tej chwili niczego nie zmieni.
więc proszę osoby życzliwe ZOsieńce o wsparcie i kciuki i skupmy się na tym, ze z minuty na minutę Zosinek czuje się lepiej. Osoby, które postanowiły zaś byc adwokatami ktorejkolwiek ze stron w sprawie kogo tu wychłostac za zaistniała sytuację proszę o zaprzestanie batalii.


Ale to już zostało ustalone na samym początku, a co do tego "dalej" to jestem zupełnie spokojna, że Zosia ozdrowieje w szybkim tempie.
Tak samo jestem pewna, że ten wątek błyskawicznie pogrąży się w niebycie... a na pewno zawsze można poprosić moderatora o zmknięcie, jeśli dyskusja jednak potoczyłaby się w jakimś niekontrolowanym kierunku...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Czw kwi 26, 2007 5:34

Reputacja doktora została już dość solidnie nadszarpnięta, dopiero teraz zaś piszesz, że nie ma 100% pewności czy to jego wina...A o robieniu "syfu" wypadało pomyśleć kiedy się startowało z oskarżeniami na publicznym jakby nie było forum.



moja droga, poddanie w watpliwość diagnozy lekarza, a regularne naparzanie słowne i przyczepianie sie przy okazji do kazdego slowa czyli robienie syfu wlasnie to wie różne sprawy.

Tak, ja koniecznie chcę się przyczepić :evil: takie mam hobby
Wcześniej pisałaś, że Tiger poleciła Ci lek, a teraz nawet nie jesteś pewna, czy konsultowała to z wetką8O


no to się czepiaj, skoro sprawia Ci to przyjemnośc, nie mam zamiaru brac w tym udziału, poza tym czytaj dokładniej- Tiger podała mi nazwę leku i wiem, że konsultowała ją z wetką. stwierdzenie "o ile mi wiadomo" dotyczyło konsultacji z Kasią i nie stawiałabym znaku równości między między nim a "nie jestem pewna", zreszta kwestia interpretacji, niektórzy widzą to co chcą widzieć


I od stycznia nie dowiedziałaś się niczego o działaniu hormonów na koci organizm? Nie przeczytałaś nawet kociego ABC? Nikt nie powiedział Ci o szkodliwości takich środków?


koteczki w wieku 5 miesięcy i ruja to nie jest chyba az takie częste zjawisko i wybacz, że wsród całej masy wiadomości w kocim ABC o wiele bardziej istotnych dla pielęgnacji i zdrowia kotka w wieku 1-5 mcy, nie pleciałam czytac o hormonach- waznch lekko później

Gdzie się podziało "bagno" i zapalenie otrzewnej? Nie uwierzę, że zapalenie otrzewnej nie daje żadnych objawów, no sorry, ale za stara jestem.



to już Twój problem i nie moja zyciowa misja udowadniać akurat Tobie, że nie masz racji, poza tym- znow nie czytasz dokladnie a czepiasz się- nikt nie mówił nic o zapaleniu otrzewnej

Oui, bien sur...w ogóle leki się podaje i czasem nawet pomagają...Nigdy nie pytasz o skutki uboczne? I właściwie po co poszła bee do weta


udzielenie informacji na ten temat to rola lekarza
bee poszla do lekarza po jeden lek, dostała drugi z zapewnieniem, ze dzialanie jest to samo, pixie, błagam czytaj dokładnie

Oczywiście wredna pixie zaraz pośle linkę doktorowi...To żałosne...


kurcze, Ty naprawde lubisz sie czepiac, co? zasugerowałam to w zartach, o czym swiadczy emotka, a Ty od razu robisz z tego kolejny punkt zaczepny.. TO jest załosne

Różne rzeczy robi się w emocjach i nie zdziwiłabym się gdybyś poleciała do niego osobiście i nawrzucała mu od najgorszych, nie zdziwiłabym się gdybyś popychana forumowymi sugestiami złożyła skargę gdzie trzeba mając opinię dwóch niezależnych wetów o popełnieniu błędu


nie znasz mnie, pixie i z całym szacunkiem, daruj sobie
nie znasz mnie i wierz mi, zdziwiłabyś się

(co jest rzadkością, bo z reguły - jak w prawie każdym środowisku- obowiązuje "solidarność" zawodowa)


to nie partia polityczna, tylko medycyna i żadna solidarnosc zawodowa tu nie obowiazuje

i nie dziwię się, że nie bierzesz na siebie winy za stan Zosi - ktoś Ci coś zasugerował, Ty postąpiłaś według wskazówek, a wet nie zaprotestował...A ten, kto udzielał Ci tych wskazówek nic nie mówił o szkodliwym wpływie środków hormonalnych (w tym promonvetu)???


nie powiedziałam, że zupełnie nie biore odpowiedzialnosci, pixie, CZYTAJ DOKLADNIE albo zamilcz
nie promonvet jej zaszkodził tylko ovaban
nie nadinterpretuj


Ok, Twoja koteczka i Twoja sprawa...Ale to Ty założyłaś ten wątek i upubliczniłaś całą historię, parę osób spoza Lublina nie znających doktora Janiszewskiego zupełnie dołożyło kilka "wyrazów szacunku", a teraz będziemy udawać, że tak naprawdę to nic się nie stało...?


nikt nie chce udawac, że nic się nie stało, ale regularne obrzucanie się błotkiem w niczym nie pomaga, chyba ze Tobie, bo widzę, że z zamiłowaniem to czynisz, ale ok, jedni lubią truskawki inni łowić ryby
za to co kilka innych osob powiedziało o dr J nie biore odpowiedzialnosci i nie mam na to wplywu


Ale to już zostało ustalone na samym początku, a co do tego "dalej" to jestem zupełnie spokojna, że Zosia ozdrowieje w szybkim tempie.

obyś miała rację

Tak samo jestem pewna, że ten wątek błyskawicznie pogrąży się w niebycie... a na pewno zawsze można poprosić moderatora o zmknięcie, jeśli dyskusja jednak potoczyłaby się w jakimś niekontrolowanym kierunku...


biedna i gdzie teraz będziesz saczyć swój jad?

proszę Cię pixie, znajdz sobie inne błotko i taplaj się w nim, to juz wysycha
Obrazek
Zosia

bee

 
Posty: 50
Od: Sob gru 23, 2006 19:35

Post » Czw kwi 26, 2007 7:02

ZA szybki powrót Zosieńki do zdrówka
:ok: :ok: :ok:
:ok: :ok:
:ok:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw kwi 26, 2007 8:52

co u Zosieńki? Cały czas pamiętam o niej.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw kwi 26, 2007 9:23

bee pisze:moja droga, poddanie w watpliwość diagnozy lekarza, a regularne naparzanie słowne i przyczepianie sie przy okazji do kazdego slowa czyli robienie syfu wlasnie to wie różne sprawy.

Zgadzam się. Ale o jakiej diagnozie piszesz bo znowu nie zrozumiałam...?
bee pisze:niektórzy widzą to co chcą widzieć

Niektórzy cztają to, co jest napisane...
bee pisze:koteczki w wieku 5 miesięcy i ruja to nie jest chyba az takie częste zjawisko i wybacz, że wsród całej masy wiadomości w kocim ABC o wiele bardziej istotnych dla pielęgnacji i zdrowia kotka w wieku 1-5 mcy, nie pleciałam czytac o hormonach- waznch lekko później

A jednak się zdarza...
bee pisze:
Gdzie się podziało "bagno" i zapalenie otrzewnej? Nie uwierzę, że zapalenie otrzewnej nie daje żadnych objawów, no sorry, ale za stara jestem.

to już Twój problem i nie moja zyciowa misja udowadniać akurat Tobie, że nie masz racji, poza tym- znow nie czytasz dokladnie a czepiasz się- nikt nie mówił nic o zapaleniu otrzewnej

Akurat mnie faktycznie niczego nie musisz udowadniać. Ale z tego co wiem, to zapalenie otrzewnej jednak daje pewne objawy...więc: nie było objawów a zapalenie było? Ja chciałabym wiedzieć bo o czymś takim nie słyszałam, a to może być niebezpieczne. PYTAM, nie napadam!
bee pisze:okazalo sie, ze Zosinek mial galopujace zapalenie jajnika (!!!) poza ropomaciczem i macica byla w tragicznym stanie, plukanie otrzewnej i inne koszmary.... wetka mowila ze w zyciu nie widziala takiego syfu..
chyba jest ciagle zagrozenie z powodu tej otrzewnej


bee pisze:chce wierzyć, ze najgorsze już za nami, ale z tą jej otrzewna i zapaleniem jajnika...sama nie wiem....


bee pisze:udzielenie informacji na ten temat to rola lekarza
bee poszla do lekarza po jeden lek, dostała drugi z zapewnieniem, ze dzialanie jest to samo, pixie, błagam czytaj dokładnie

A nie jest?
bee pisze:
Oczywiście wredna pixie zaraz pośle linkę doktorowi...To żałosne...

kurcze, Ty naprawde lubisz sie czepiac, co? zasugerowałam to w zartach, o czym swiadczy emotka, a Ty od razu robisz z tego kolejny punkt zaczepny.. TO jest załosne

To był żart. Tyle, że bez emotki.
bee pisze:nie znasz mnie, pixie i z całym szacunkiem, daruj sobie
nie znasz mnie i wierz mi, zdziwiłabyś się

Uważasz, że gdybym Cię znała to zmieniłabym zdanie na temat uwag dotyczących doktora J.? Jeśli jeszcze tego nie zauważyłaś odnoszę się do tego CO zostało tutaj napisane, a nie do tego KTO napisał.
Ty też mnie nie znasz...ale pewnie nie zdziwiłabyś się...
bee pisze:to nie partia polityczna, tylko medycyna i żadna solidarnosc zawodowa tu nie obowiazuje

W przypadku wetów, którzy "konsultowali" przypadek Zosi...faktycznie - solidarność nie obowiązuje. Byłoby to cenne, gdyby owi weci skłonni byli potwierdzić swoje zarzuty wobec "oskarżonego", dając mu prawo do wyjaśnienia. Zwykle trudno jest namówić weta na pisemne, czy nawet ustne potwierdzenie, że kolega/koleżanka "spaprali" robotę, postawili złą diagnozę, itp....
bee pisze:
i nie dziwię się, że nie bierzesz na siebie winy za stan Zosi - ktoś Ci coś zasugerował, Ty postąpiłaś według wskazówek, a wet nie zaprotestował...A ten, kto udzielał Ci tych wskazówek nic nie mówił o szkodliwym wpływie środków hormonalnych (w tym promonvetu)???

nie powiedziałam, że zupełnie nie biore odpowiedzialnosci, pixie, CZYTAJ DOKLADNIE albo zamilcz nie promonvet jej zaszkodził tylko ovaban
nie nadinterpretuj

Staram się czytać bardzo dokładnie i dlatego pytam jeśli mam wątpliwości, albo czegoś nie rozumiem. Dlatego nie bardzo pojmuję co Cię tak dotknęło w mojej wypowiedzi? Jak inaczej mam napisać, że rozumiem, że zostałaś wprowadzona w błąd?
Uważasz, że promonvet nie zaszkodziłby?
bee pisze:nikt nie chce udawac, że nic się nie stało, ale regularne obrzucanie się błotkiem w niczym nie pomaga, chyba ze Tobie, bo widzę, że z zamiłowaniem to czynisz, ale ok, jedni lubią truskawki inni łowić ryby


Do tej pory miałam wrażenie, że tylko jedna osoba została tu obrzucona błotkiem...Teraz dostrzegam jeszcze inną delikatną sugestię, ale pewnie to znowu moja nadinterpretacja...
bee pisze:biedna i gdzie teraz będziesz saczyć swój jad?

No właśnie, gdzieeeeeeeeee?
bee pisze:proszę Cię pixie, znajdz sobie inne błotko i taplaj się w nim, to juz wysycha

A było w ogóle jakieś błotko???
Tiger pisze:Nawet nie podał bee nazwy , bo pytałam jej jaki to lek , gdy wróciła od weta ...."Nie powiedział , tylko kazał podać "

bee pisze:świadka nie mam. mam opakowanie z jego pieczatką i zaleceniami oraz nazwą leku...

bee pisze:jak szlam do niego po preparat na wszołki i glisty to sprawil wrazenie profesjonalisty... jak mi dawal ten lek teraz tez... miłe wrazenie ... i opowiedział wszystko co i jak i wyjaśnił (fakt, gawędziarz z niego ) i w ogole jest sympatyczny... dlatego nawet przez moment nie zwatpilam w jego zalecenia... do tej pory

Od tej pory już wiesz...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Czw kwi 26, 2007 10:16

Pixie, jak zwykle głos rozsądku :ok:

bee, ja mam tylko jedno pytanie: poszłaś po
delikatnie wyciszający ruję środek
i
nie Tiger poleciła mi lek, bo nie jest wetką. Nie wymyśliła sobie nazwy leku, PROMON VET to lek, który zaleca nasza Pani Aneta, delikatnie wyciszający ruję środek. Tiger tylko w moim imieniu skonsultowała się z nią i Kasią D , o ile mi wiadomo.

Otrzymałaś inny:
delikatnie wyciszający ruję środek
, jeszcze sobie pocytuję:
Dr tego leku nie miał, powiedział za to ze ma cos o podobnym działaniu. ale powiedział tez, żeby nie było, że mi wciskał to na siłę, ze to co wyprawia Zosia to nie oznaka tego ze cierpi i jest jej źle, tylko jak to określil, to taka kocia muzyka i dobrze by było gdyby czlowiek ja rozumiał tak jak rozumie kot. Ale owszem, mozna podac lek wyciszający "jesli pani chce" , chciałam przekonana, ze to co dostane to odpowiednik PROMON VETU i ze wyciszenie to synonim łagodnego uspokajacza.

... i w końcu przejdę do sedna - dlaczego założyłaś wątek, w którym obwiniasz tego akurat weta i wyzywa się go od najgorszych, a nie masz pretensji do Kasi D., Tiger, czy dr Anety, które (sama tak twierdzisz powyżej, zacytowałam) powiedziały Ci, że środki hormonalne to ŁAGODNE USPOKAJACZE :?:
Dlaczego nie masz pretensji do siebie, że w XXI wieku, kiedy co druga kobieta stosuje antykoncepcje hormonalną lub HTZ, twierdzisz, że nie masz absolutnie zielonego pojęcia o działaniu hormonów u ssaków (koty do ludzi tak daleko nie mają)?
Urządzasz lincz na lekarzu, po czym piszesz, że nie masz 100% pewności, że zawinił. Rozumiem, że każdy, przyciśnięty do muru broni się jak może, ale w tej chwili Twoje wypowiedzi przeczą jedna drugiej.

Zgadzam się tylko z jednym. Dr Janiszewski nie powinien przepisać leku nie oglądając kota. Ale wtedy również byłby złym wetem. Niepomocnym. Chciałaś kotce podać hormony, mimo że otrzymałaś od niego wyraźny sygnał:
ale powiedział tez, żeby nie było, że mi wciskał to na siłę, ze to co wyprawia Zosia to nie oznaka tego ze cierpi i jest jej źle, tylko jak to określil, to taka kocia muzyka i dobrze by było gdyby czlowiek ja rozumiał tak jak rozumie kot. Ale owszem, mozna podac lek wyciszający "jesli pani chce"
. Dlatego, jeśli szukasz winnych, proponuję najpierw przyjąć odpowiedzialność za swoje czyny, jak każdy dorosły człowiek, a potem spojrzeć w lustro :evil:

Żeby nie było wątpliwości: nie wiem nawet jak dr Janiszewski wygląda. Z kotami chodzę właśnie do Noego. Po prostu szukanie kozłów ofiarnych i urządzanie samosądów, gdy oskarżony nawet o tym nie wie, a oskarżyciel nie jest w stanie sformułować jasnych zarzutów napełnia mnie zawsze niesmakiem.[/url]
Seraf i Fango

Icicle

 
Posty: 926
Od: Wto maja 02, 2006 17:12
Lokalizacja: Nederland

Post » Czw kwi 26, 2007 10:56

Kazia pisze:Jak wszyscy na forum wiemy, podanie kotce hormonow to prosta droga do ropomacicza wlasnie.


mimo wszystko sa na forum osoby ktore swiadomie podaja swoim kotkom hormony, prawda?
" (...) Ty nieuku pisowski!"
"Ale zawsze można zmądrzeć, naprawdę. Miejcie odwagę, spróbujcie! Chyba że nadal wolicie być w sekcie, w której wasz guru robi z Wami co chce i kiedy chce."
Obrazek
https://www.sklepjubilerski.com/porady- ... jubilerski, cytaty: 1.S. Niesiołowski, 2. D.Wildstein

Liwia

Avatar użytkownika
 
Posty: 15703
Od: Pt gru 03, 2004 19:58

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: noora i 669 gości