Za oknem była ciemna noc, o szybę uderzał wicher, deszcz wystukiwał miarowy rytm o parapet... W mieszkaniu było cicho, panowała dziwna atmosfera - oczekiwania, niepewności.....strachu....
Skrzypnęły pchnięte delikatnie drzwi do sypialni...
Właściwie bardziej można było wyczuć niż usłyszeć kroki Tajemniczego tego, co zbliżało się w stronę łózka z dwiema bezbronnymi i jedną zaopatrzoną w broń małego kalibru (pazurki) istotami. Krok po kroku, krok po kroku, z pewnym wahaniem ale bez zatrzymywania się, zdeterminowane Stworzenie powtarzało sobie "zrobię TO, muszę TO zrobić, właśnie teraz..."
Zaszeleściła pościel...
Do twarzy bezbronnej, uśpionej, pozbawinej świadomości tego, co właśnie ma nastąpić istoty zbliżył się...
....groźny...
....brązowy....
....tygrysi...
NOS
i..
wącha - wąch, wąch, wąch!
Następnie delikatnie, przezwyciężając wielki strach, różowy jęzor Tajemniczego liże jedną z uśpionych, bezbronnych istot po twarzy...usiłuje poćmoktać jej ucho ale istota mamrocząc coś odwraca się na bok naciągając na siebie kołdrę i tym samym wyszarpując i tak niepewny grunt spod łapek Tajemniczego Ktosia.
Tajemniczy Ktoś już-już ma zareagować na nagłą utratę równowagi paniczna ucieczką! ale....jakiś impuls każe mu zatrzymać się w miejscu, jeszcze raz, na spokojnie -przemyśleć sprawę i dojść do wniosku, że przecież mozna:
a) jeszcze chwilę powąchać (wąch, wąch, wąch)
b) podejść do uzbrojonej w mały kaliber (pazurki) istoty, przytulić się i poćmoktać ją, na co istota uzbrojona w lekki itd. chętnie przystaję, udostępnia brzuszek a nawet mruczy w trakcie
c) objąć łapką istotę uzbrojoną i zasnąć.....
Co też bezzwłocznie robi, tzn wącha, przytula się, ćmokta, zasypia.
Rano jedna z istot bezbronnych ze zgrozą odkrywa po przebudzeniu, że mimo posiadania szerokiego na 160 cm łóżka zwisa właśnie niebezpiecznie z jego końca, kompletnie pozbawiona przestrzeni spaniowej z powodu
a)braku łóżka z jednej strony
b)przyklejonego ściśle z drugiej strony drugiej bezbronnej istoty czyli Dużego (co zazwyczaj bywa bardzo miłe ale nie w przypadku występowania jednocześnie pkt a!)
Na gniewne polecenie posunięcia się i udostępnienia trochę przestrzeni spalnej ( bo spanie z podpieraniem się ręką o ścianę, żeby nie spaść z łóżka nie jest tym, co istota lubi najbardziej grrrr) Duży odpowiada:
"Nie mogie, koty tu śpiom.... "
Po zapoznaniu się z sytuacją istota bezprzestrzennnospaniowa stwierdza,że faktycznie, dwa futrzaki a jakże - śpią przytulone do siebie, a jakże- w poprzek łóżka.....
Pytani moje brzmi - czy można nauczyć koty spać jak Pan Bóg przykazał, z głową na poduszce, WZDŁUŻ łóżka?
