


Kilka dni temu instruktorka znalazla w słomie gniazdo, a w nim 2 trupki i 4 wycienczone z głodu kocięta. Matkę prawdopodobnie przejechał samochód. Mają około 4 tygodni, dwa silniejsze (czarnuszek i bury) próbują jeść z miseczki, dwa słabsze (czarny i biało-bury) trzeba karmić strzykawką. Warunki sanitarne w siodlarni są dość kiepskie no i ta tajemnicza smierc poprzednich kociąt... boję się powtórki tamtego scenariusza

Dowiozłam tam mleko dla kotów (Opticat, bo tylko takie miałam), ale wet od koni powiedzial ze to świnstwo z konserwantami i każe karmić krowim mlekiem z żółtkiem i cukrem.
Nie wiem co o tym mysleć.