No wiec moze teraz relacja z podrozy z pierwszej reki

To co na poczatku wzielam za przestrach w zwiazku z podroza (pomiaukiwanie, wciskanie lapek miedzy kratki transporterka) tak naprawde bylo proba zwrocenia na siebie uwagi

Cwaniak jeden

Jak trzymalam reke w transporterku i ciagle go glaskalam, to nie bylo "wrzaski" ustawaly, Babelek pelnym szczescia wzrokiem spogladal to na mnie to za okno, wlaczyl traktorek, po czym zasnal

Spal prawie cala droge przytulony do mojej reki

Co jakis czas zmienial "poze" -jak wyjmowalam reke, to sie budzil i protestowal
Pol godziny przed Warszawa nastapilo przebudzenie "bestii" :O Czyli.. chyba zachcialo mu sie siusiu ^^ (ostatecznie nie wiem czy nasiusial w transporterku czy wytrzymal). Prawie zdemolowal transporterek, caly wagon dowiedzial sie, ze "jedzie z nami kot" ^^ (na szczescie wagon byl bezprzedzialowi i obok mnie nikt nie siedzial). Pewnie wygladalo to tak, jakbym wiozla diabla tasmanskiego
Chlopak wyszedl po mnie na peron, wzial na siebie ciezar moich bagazy (:*) i udalismy sie w umowione miejsce na spotkanie z nowa Mama
Ciocia Marlena
PS Strasznie sie zdziwilam, jak sie dowiedzialam, ze to kot "ogrodkowy" -wygladal tak, jakby od zawsze mieszkal w domku i nigdy nie wychodzil. Puchata, mieciutka sierc, ladne, zdrowe oczka i do tego taki olbrzym

Cud-miod ^^