nan pisze:Nie rozumiem tylko jak ma sie to do chemii...Przeciez nie uspilabys kotka w takim stanie klinicznym jak teraz jest Mysza. W tej terapii jak kazdej innej paliatywnej w tym momencie chodzi wlasnie o to aby do dusznosci, problemow z oddychaniem itp. nie dopuscic.
Od razu zaznacze ze pisze wylacznie z mojego, osobistego punktu widzenia - choc nie wiem czy powinnam o tym w tym watku pisac...
Ostatnio mialam pokaz tego co koty potrafia.
Skierka wygladala zupelnie normalnie, nie sprawiala wrazenie nadto smutnej - tyle ze szybko oddychala i meczyla sie bardzo szybko - ale dlugo jeszcze moglam zwalac to na upaly.
Badanie RTG - a tam pluca zawalone kompletnie - obecnie jest jeszcze powazne podejrzenie dosyc silnych zmian astmatycznych gdyz leki stosowane w tej chorobie spowodowaly w kilka chwil ze kotce ubylo kilka lat. Biega, bawi sie - choc nadal jest nieciekawie (wczorajsze kontrolne RTG wykazalo ze jest poprawa w wygladzie pluc - ale niewielka) - jednak po ich podaniu zobaczylam dopiero jak jej wczesniej musialo byc duszno.
A ona ma "tylko" zapalenie pluc.
Co by bylo gdyby miala i zapalenie pluc i liczne zmiany nowotworowe? Na wyleczenie ktorych nie mialaby juz szans a dusznosci bylyby znacznie silniejsze a choroba caly czas bedzie sie rozwijala? I mialabym pewnosc ze nic jej juz nie wyleczy a chemia jako taka moze co najwyzej na krotki czas troszke te dolegliwosci zmniejszyc?
I nic poza tym? Ze dla tej kotki czas sie juz konczy?
Pytasz sie czy uspilabym kota w takim stanie w jakim obecnie jest Mysza.
Gdybym czula ze to juz jego czas - to tak.
Tak samo jak zdecydowalam sie na uspienie Malego choc mielismy mozliwosc dac mu jeszcze z 2, 3 miesiace zycia gdybysmy zdecydowali sie na wszycie moczowodow do jelita.
Jednak swiadomosc ze najpierw musialby zniesc cierpienie rekonwalescencji po powaznej operacji (kolejnej), potem ciagla mocznica i w koncu smierc z powodu zapalenia nerek lub powiklan operacji spowodowaly ze podjelismy taka a nie inna decyzje.
Dobra? Zla?
Tu chyba nie mozna zastosowac takiego podzialu.
Po prostu wiedzielismy ze to juz czas.
Nawet nie bylo chwili wahania.
Wedlug nas - to byl juz ten czas gdy trzeba sie poddac.
Ktos inny moglby podjac inna decyzje, uwazajac ze potencjalne (bo operacja mogla zakonczyc sie niepowodzeniem) 3 miesiace zycia sa warte tego - jego prawo i nikomu to osadzac...
W takich sprawach nie ma do konca wlasciwego rozwiazania...