JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sie 07, 2013 20:54 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

To świetne wiadomości, zobaczysz jeszcze trochę a odzyska również dawną energię :1luvu:

AniaGaja

 
Posty: 58
Od: Nie cze 09, 2013 9:15
Lokalizacja: Konstantynów Łódzki

Post » Nie sie 11, 2013 18:48 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Jenny ma się coraz lepiej. Nie wiem jak inni, ale ja jestem już teraz przekonana, że warto leczyć. Na chwilę obecną widzę poprawę w jedzeniu(guz zmalał, przez co nie uciska już tak mocno żołądka),powoli odzyskuje siły, pokonuje bez odpoczynku coraz dłuższą trasę. Dziś, kiedy zobaczył kota za ogrodzeniem, ruszył w jego kierunku jakby w ogóle nie chorował, aż się popłakałam ze szczęścia, kiedy to zobaczyłam.
Kiedy wychodzę do ogrodu, chodzi za mną krok w krok.
Nie wiem, czy on czuje, że dałam mu kolejną szansę? Czy koty wiedzą że ratujemy im życie? Patrzę w jego oczy i widzę tą chęć życia. To coś co spowodowało podjęcie walki.
Nie wiem, ile los mu ześle dni. Może to będą tygodnie, miesiące, a może nawet lata.
Mam również świadomość tego, że nadejdzie dzień, kiedy będę musiała się z nim na zawsze pożegnać. Teraz nie chcę myśleć o tej chwili....
Jest dobrze. I niech tak pozostanie.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Pon sie 12, 2013 9:46 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Gunia1 pisze:Czy koty wiedzą że ratujemy im życie?

Moim zdaniem tak.
Trzymam kciuki za koteczka! :)
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Wto sie 13, 2013 22:08 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Witam! Jenny ma się dobrze. Wczoraj jakby lekki kryzys z jedzeniem, ale dziś nadrobił straty. Dodam, że u nas taki brak apetytu jest bardzo niebezpieczny, ponieważ jak już wcześniej pisałam, Jenny ma cukrzycę, i jeżeli podam mu insulinę, a robię to dwa razy dziennie, i on nic nie zje, to grozi mu hipoglikemia. Przed wykryciem chłoniaka wpadł właśnie w taki stan, i powiem Wam, że uratowałam go w ostatniej chwili. Córka do mnie zadzwoniła( dzięki Bogu, że już były wakacje), że Jenny nie może chodzić, i leży na podjeździe. Zwolniłam się z pracy i pognałam do domu. Faktycznie, Jenny ledwo trzymał się na nogach, a po ok. 10 minutach po prostu się przewracał kiedy go próbowałam "postawić". Z minuty na minutę był coraz słabszy. Zapakowałam go do auta i pojechałam do weterynarza.Kiedy dojechałam do Gorzowa (potrzebuję godziny), Jenny leżał w swoich wymiocinach, szybko i płytko oddychając. Nie było za bardzo wiadomo co się z nim dzieje, może go potrącił samochód, może ktoś go kopnął. Takie były początkowe przypuszczenia, ponieważ nie miał czucia w tylnych łapkach, nastąpił paraliż. Natychmiastowe badanie, prześwietlenie, w międzyczasie morfologia i badanie cukru. I to było to! cukier- 26.!!! Dożylnie podana glukoza i całonocne kroplówki sprawiły, że doszedł do siebie, a paraliż ustąpił. Lekarka powiedziała, że jeszcze jakieś 10 minut i byłoby za późno. Odzyskałam go. Bo właśnie taki jest mój Jenny- nie poddaje się!
Wiem, widzę, że teraz też walczy.
Jeżeli ktoś Wam mówi, że koty źle znoszą chemię, nie wierzcie im!
Jenny przyjął dwie dawki i jak na razie jest ok.
Wprawdzie nie może być teraz przy mnie, bo biedak jest zamknięty w innym pokoju, to cały czas czuję jego obecność, wiem, że jest i mogę do niego w każdej chwili iść i poprzytulać. Moje serce kochane, dzięki Bogu, że podjęłam leczenie. Dziękuję też Wam, bo odpowiedzieliście na moje wołanie i pomogliście podjąć decyzję. Jesteście kochani!
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Śro sie 14, 2013 0:46 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Trzymam bardzo mocno kciuki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 16, 2013 13:07 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Witaj,

ja dopiero teraz doczytałam, że oprócz chłoniaka jeszcze jest cukrzyca? Czy ty monitorujesz poziom cukru przed podaniem insuliny?
Jaką insulinę dostaje kotek? Dawanie insuliny w ciemno może się skończyć hipoglikemią, a widzę że już do tego doszło, a nawet śmiercią
zwierzaka, gdy nie dotrzesz na czas.
Mój kot też jest cukrzykiem i miał podejrzenie o chłoniaka (ma guza na wątrobie i guzy na śledzionie) ale i jedno i drugie jest do opanowania.
Nasz wątek cukrzycowy www.kotycukrzycowe.fora.pl
Eśkowe mruczanki: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... 0#p8422130
Borysowe mruczanki: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=167143

Esiu [*]15.07.1995 - 02.01.2014r.... byłeś mi wschodem słońca i zachodem...
Borys [*] 2009 - 28.02.2019r. .. byłeś mi Najdroższym Towarzyszem ...

feniks32

 
Posty: 1506
Od: Pt gru 04, 2009 21:19
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sie 16, 2013 18:00 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Witaj Feniks32!
Jenny jest na ludzkiej insulinie Lantus. Ze zwierzęcą szło mu nie najlepiej, więc przeszliśmy na tą. Na początku choroby monitorowałam poziom cukru, obecnie nie. Jenny ma ustaloną dawkę, i tego się trzymamy.Ważne jest określenie ile zjadł w ciągu dnia. Wtedy wiem, czy mu podać insulinę, czy też nie.Obecnie dostaje 0,5 jednostki w insulinówce 40. Przed chłoniakiem dostawał 2,5 jednostki. U nas cukrzyca jest pod kontrolą.
Teraz problemem jest nowotwór. Wciąż nie mogę uwierzyć, że zachorował. To tak boli...


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Pt sie 16, 2013 18:28 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

To Jenny krótko przed chorobą. Jak każdy porządny kot lubi wciskać się w przeróżne rzeczy.

Obrazek

A to moja cała trójca z lotu ptaka. Też jeszcze przed chorobą Jennego.

Obrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Pt sie 16, 2013 18:44 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

jakie śliczne buraski :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:

charm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6644
Od: Nie paź 26, 2008 20:07
Lokalizacja: Orzesze

Post » Pon sie 19, 2013 12:20 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

U Jennego w dalszym ciągu poprawa. Nie chcę nadmiernie się ekscytować, aż boję się cieszyć żeby nie zapeszyć. Dziś, kiedy weszłam do niego, siedział sobie w najlepsze na parapecie i wyglądał przez okno. Wiem, to niby nic takiego, ale w jego wypadku to prawdziwy wyczyn. Cieszę się z takich drobnych spraw, bo to oznacza, że odzyskuje siły. :piwa: Druga dobra wiadomość to taka, że w pomiarze w pasku nie ma w moczu cukru ani ciał ketonowych, więc cukrzyca jest jak najbardziej pod kontrolą. :1luvu:
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Pon sie 19, 2013 13:10 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Trzeba cieszyć się jak jest powód :)

trzymam za was :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sie 19, 2013 13:25 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Gunia1 pisze:U Jennego w dalszym ciągu poprawa. Nie chcę nadmiernie się ekscytować, aż boję się cieszyć żeby nie zapeszyć. Dziś, kiedy weszłam do niego, siedział sobie w najlepsze na parapecie i wyglądał przez okno. Wiem, to niby nic takiego, ale w jego wypadku to prawdziwy wyczyn. Cieszę się z takich drobnych spraw, bo to oznacza, że odzyskuje siły. :piwa: Druga dobra wiadomość to taka, że w pomiarze w pasku nie ma w moczu cukru ani ciał ketonowych, więc cukrzyca jest jak najbardziej pod kontrolą. :1luvu:


Gunia, czy u Was udało się wyciąć całego guza? Czy węzły chłonne także były zaatakowane?
Obrazek

Boo

 
Posty: 20084
Od: Pt lis 04, 2005 11:41
Lokalizacja: Opole

Post » Wto sie 20, 2013 8:51 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Odezwij się proszę.
Obrazek

Boo

 
Posty: 20084
Od: Pt lis 04, 2005 11:41
Lokalizacja: Opole

Post » Wto sie 20, 2013 12:10 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Hej

Ciesze się bardzo że koteczkowi jest lepiej i jestem dobrej myśli.

Raka u kota nie miałam nigdy okazji leczyć i mam nadzieję że nigdy nie będę miała, natomiast mam spore doświadczenie z leczeniem zaawansowanego nowotworu u człowieka. Pechowcem była moja Mama.

Też załapała guza bardzo dużego, któremu wielu onkologów w ogóle nie rokowało przez stan zaawansowania. Ja doczytałam jednak, że chemioterapia pomimo wyniszczającego działania na organizm może także doprowadzić do znaczącego zmniejszenia się lub rozbicia guza. Skoro operacja nie była możliwa postanowiłyśmy zaryzykować i wziąć chemię aby guza zbić do wielkości operacyjnej.
No i się udało !!:D
Nagle nierokujący guz po 2 cyklach chemii zmalał o 1,5cm. Po kolejnych 4 zmniejszył się do wielkości 1/3-1/4 początkowego i został operacyjnie usunięty. Potem radioterapia i Mama szczęśliwie jest wśród nas, bez przerzutów i dobrze się czuje.

Stąd jeśli masz taką możliwość a Jenny dobrze znosi terapie- to ją kontynuuj.
Chemioterapia to jest straszna trucizna,ale każdy organizm reaguje na nią bardzo indywidualnie i dopóki się jej nie poda nie można stwierdzić jak będzie.
Ale warto próbować!
Czasem chemia czyni cuda.
Gdyby nie ona Mamy nigdy by nie zoperowano i umarłaby na to paskudne raczysko, a tak to dostała szansę.

Co się zaś tyczy toksyczności chemioterapii...
JEST SILNIE TOKSYCZNA.
Nie na darmo przed każdą pacjentom robi się badania krwi czy parametry są na tyle w normie aby móc podać ten "lek" nie zabijając pacjenta. Podobnie jest z podawaniem- pewnie mało kto zdaje sobie sprawę z tego że pielęgniarka wkłuwająca się z tym używa rękawiczek nie tylko w celu zachowania sterylności ale i dlatego że niektóre typy są żrące, stąd natychmiast wszelkie wycieki na skórę są usuwane i opatrywane bo potrafią wywołać rany. Rozpuszczają tez od wewnątrz żyły (potem jest problem się wkłuć).
Część toksyn- podobnie jak wszelkich innych u człowieka- wydalana jest w postaci płynów ustrojowych jak mocz,ślina i pot. One niestety też są szkodliwe dla otoczenia choć mniej niż czysty lek.
Zwykle w stosunku do dorosłych ludzi nie demonizuje się problemu bo wykształcony organizm z niewielką ilością wydzielin sobie poradzi, natomiast zdecydowanie przeciwwskazane jest dopuszczanie dzieci o czym lekarz ostrzegał mamę w kontekście wnuków.
Stąd troska weta o Twoje dziecko- ono nie powinno mieć kontaktu z wydzielinami, szczególnie w pierwsze dni po podaniu leku. Młody organizm może zostać w jakiś sposób uszkodzony.
Co ciekawe- jak mama chorowała to kot zawsze z nią sypiał- ale gdy tyko poczuł że wraca z chemii (inny zapach) zamiast przy ciele kładł się na kołdrze w nogach- tam gdzie nie miał kontaktu z np.potem. Podobnie było po radioterapii- unikał naświetlanego miejsca.
Pociesze cię że kot też się miewa dobrze, nie struł się nawet :)

Stąd lecz dzielnie kocura ale uważaj na dziecko- i uważaj na pranie bo jeśli dobrze zrozumiałam to kot mieszka w pralni.
Nie dopuszczaj do tego żeby spał np. na upranych ubrankach dziecka.
I BĘDZIE DOBRZE !
Sadysta Zabrza cd http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=160149
Tona karmy dla schroniska !! http://www.youtube.com/watch?v=YMw8lsfOxzU
Obrazek Julian [*] (13.02.14) i Rysia Obrazek Sara [*] 17.09.2013

Ventrue1

 
Posty: 417
Od: Pon mar 04, 2013 20:41
Lokalizacja: Łazy k/Zawiercia

Post » Śro sie 21, 2013 18:54 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Annaa pisze:Gunia, czy u Was udało się wyciąć całego guza? Czy węzły chłonne także były zaatakowane?

Boo, Jenny miał guza wrośniętego w jelita i jego wycięto w całości wraz z częścią jelit. Dodatkowo ma zajęty węzeł chłonny w brzuchu, węzeł ten nazywa się krezkowy i lekarz mówił, że nie można go wyciąć, ponieważ pełni bardzo ważną rolę m.in.doprowadza krew do jelit. Chemia u Jennego ma za zadanie przede wszystkim zmniejszyć ten węzeł, ponieważ jego rozrost uniemożliwia jedzenie u Jennego, w taki sposób,że naciska na ściany żołądka, przez co kociak chciał jeść a nie mógł, bo jeżeli już coś zjadł to zwracał.
A co u Ciebie Boo?
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: EmiEmi, Google [Bot] i 297 gości