Wiecie, jeszcze nie uczestniczyłem w takim pasjonującym wątku
Rano tylko nakarmiłem koty i "na chwilkę" zerknąłem na Forum.
"Chwilka" tak się przeciągnęła, że dopiero teraz zjadłem śniadanie i ogoliłem się
----------------------------------
agal pisze:Ale ja, Wojtku, wydaję oryginał kota

A.
Ale wiesz o tym tylko Ty.
I nie potwierdzasz tego oryginałem rodowodu.
Każdy kto odwiedzi tego nabywcę w domu i zobaczy kopię rodowodu może podważyć także rasowość tego kota.
"Kupiłeś kota na bazarze razem z kserokopią rodowodu".
Teraz napiszę coś i proszę abyś nie brała tego osobiście do siebie. To będą ogólne rozważania.
Pojawiał się w tym wątku postulat prewencyjnego traktowania wszystkich nabywców jako oszustów.
Bądźmy konsekwentni.
Dlaczego nabywca ma ufać hodowcy?
Skąd nabywca, który dostał kserokopię rodowodu, ma mieć pewność, że stał się on jedynym posiadaczem takiej kopii?
A może hodowca zrobił 10 kopii tego samego rodowodu i rozdaje je razem z kotami podłożonymi do miotu?
----------------------------------
Inna sprawa.
Może być też tak, że utrudnienia w uzyskaniu rodowodu spowodują, że nabywca zrezygnuje z usług hodowcy i pójdzie do pseudohodowcy.
Mogłoby to odbyć się np. tak:
1.
Na Forum pojawia się nowa osoba, która radośnie oznajmia, że chce sobie kupić Norwega i ma okazję, bo tylko 300 PLN.
2.
Wątek tej osoby pięknie rozwija się i na 10 stronach wszyscy przekonują, że kot rasowy zawsze ma rodowód.
3.
Delikwent wyciąga "ze skarpety" oszczędności i idzie do hodowcy. Tam dowiaduje się, że rodowodu nie dostanie.
4.
Dziękuje hodowcy za współpracę, kupuje kotka na bazarze, a nam przesyła post "dziękczynny".
Oczywiście nie musi tak być, ale jest to realne.
----------------------------------
Jeżeli społeczność Forum uznaje, że zatrzymywanie rodowodu przez hodowcę (lub inne utrudnienia, o których tu mówiono) jest słuszne, to nie powinniśmy używać argumentu "kot rasowy ma zawsze rodowód" w dyskusjach z osobami chcącymi kupić kota z pseudohodowli, bo stajemy sie niewiarygodni.
----------------------------------
Czy umowa spisana między hodowcą i nabywcą ma jakąś moc prawną?
Myślę, że tak, bo pocóż byłaby spisywana?
Więc może zawrzeć w niej punkt mówiący o tym, że jeśli kot nie zostanie wykastrowany przed ukończeniem 1 roku życia, to hodowca zwraca kasę (z jakimś potrąceniem) i zabiera kota?
Jakby nabywca stwarzał problemy, to z umową w rękach idziemy do sądu.