Klatkę łapkę mamy ale skubaniec za Chiny nie chciał wejść.
Próbowaliśmy też ręcznie skutkiem czego jestem udrapana po łokcie
Do lecznicy zawieźliśmy: małą tricolor, małą biało - burą, niewiele starszą czarną i ok. roczną (albo i mniej) pięknie umaszczoną Kotkę w marmurkowy wzór, burą. Małe mocno chore, z gorączką, szmerami w klacie przy oddychaniu, z zajętymi oczami, itp. Czarne bez gorączki, z samym katarem. Piękna młodziutka marmurka prawie zdrowa.
Na pewno jest jeszcze małe bure w skarpetach, piękna tricolor (te widziałyśmy naocznie) plus Karolina mówi, że było jeszcze małe rude i małe czarne.
Pan, który tam karmi, zabrał małe biało - rude na leczenie. Pałęta się tam jeszcze jego Kot, niejaki Julek, piękne, zadbane, najedzone i wykastrowane Kocisko, które musiało załadować paszczę do klatki z 500 razy

Postaram się zorganizować kolejną łapankę we wtorek ale mój TŻ wyjeżdża więc będę prosić kogoś z Jokota o transport.
Syf, kiła i malaria w tym miejscu. Ludzie karmią, owszem, ale też po prostu wywalają tam śmieci i stąd ten syf przede wszystkim (miski brudne też są, to insza rzecz). Spotkaliśmy 2 Panów karmicieli: 1 miły, jeden .......eeeeeee............. bardziej małomówny

Słabo reagował na prośby, żeby nie karmić..
Nie mam pojęcia co zrobić z Marmurką po sterylce, jest przemiła (z czystej złośliwości oczywiście..). Co gorsza nie mam pomysłu co z Czarną, jest mało sympatyczna i powinna wrócić, ale tam???