Silver dziś pierwszy dzień bez skarpety więc ciągle tylko spoglądałam czy czasem nic sobie nie wylizuje za mocno, ale o dziwo wszystko jest ok, łapka wygląda super, a w nią dziś jakiś diabeł wstąpił, rano latała przez 2 godziny, tłukły się z Safcią o miejsce na górze drapaka, w ogóle polubiły zabawe na drapaku, a już myślałam, że to taki sprzęt co go tylko podrapały z 2 razy

, potem Silver spała na krześle (nigdy tego nie robiła w ciągu dnia bo jest za bardzo odkryta, woli schowane legowiska

), po przebudzeniu znowu szaleństwo, teraz też łazikuje i knuje jak tu Safcie pozaczepiać, już widać jak się szykują do dzikich gonitw

Silver dostała niesamowicie mięciutkie futerko, to chyba po tej purinie one

a kociaste dostały drugie podimionka: Safcia została skradaczem, bo jak przychodzi na mizianie to z tym jej noskiem wygląda jak przyczajony tygrys, ukryty smok

a Silver to prawdziwa surykatka

jak ją coś interesuje (a interesuje często) staje na dwóch łapkach, wyciąga szyję i niucha, no wypisz, wymaluj rezydencja surykatek
Safcia się dziś zapoznawała z moim synkiem, mały macha na nią paluszkami, a ona przychodzi i domaga się żeby ją głaskał, cudowny widok, a synuś jaki dumny, że Czarna Safira (tak na nią mówi) go lubi i tęskni za nim

Silver nadal omija moją pociechę, no cóż może kiedyś...
Pozdrawiamy cieplutko
