Dziś umarl brat Efika..... tak samo, wczoraj wieczorem osłabl, pomimo kroplowek odszedł...
Tak mi żle - ja wiem, ze one na wolnosci tez by nie przezyły, ale jak sie dowiedzialam w szpitaliku to nie pierwsza taka śmierc.... jest tam wirus, gdyby byl dt, kotki mialyby większą szansę, a tak...
Zly jest ten ostatni dzien pażdziernika... Dzis rano wpadla mi do pokoju sikorka - nie wiem jak znalazla szparę w osiatkowaniu balkowaniu, wkazdym badz razie ptak tłukący sie po pokoju to jeden z moich najgorszych koszmarów... szczęście w nieszczęsciu, tak mocno uderzyla się o ścianę, ze spadla na podlogę i byla na tyle oszolomiona, ze nie ruszala się przez chwilę.... zlapalam, wypuscilam, choc Bułek z cieknącą sliną był juz tuz-tuż..
Na Zelaznej jest na pewno jeszcze jeden maluch...
Na Esperanto, tam gdzie lapałam zobaczylam wczoraj 2 czarne koty bez oznaczonego uszka, jedna to kotka, w ciązy chyba, bo brzuch duzy

Z maluchow ktore tam byly zostaly tylko 2 maluszki... nie wiem jak tam lapac, karmicielki nie chcą wspolpracowac, tyle pracy, tyle sterulek na marne, bo znowu będą nowe. Nie mam juz nawet klatki-łapki...
W dalszym ciągu szukam budek dla kotow, conajmiej kilka nie ma gdzie mieszkac..