Zdążyłam już dawno wrócić z wakacji, ale, jak to bywa, musiałam urlop odpracować w dwójnasób. Szansa czuje się zdecydowanie lepiej. Trochę odchorowała mój wyjazd, bo kto to widział zostawiać kota z innym człowiekiem. Swoje niezadowolenie pokazała w sposób bardzo... namacalny. Najpierw nasiusiała Stachurce do salaterki z jabłkami, później na biurko i do notatek, a także do miseczki z jedzeniem

.
Stachurka, jako przyszły weterynarz, który będzie leczył moje koty

, nie dała się zbić z tropu, poświęciła kici więcej uwagi, a koci mocz zawiozła na badanie do laboratorium. Zdążyłam akurat wrócić do Polski na wyniki - po to tylko, żeby Fanfulia ozdrowiała z radości na mój widok

. W czasie moich wakacji Ania skończyła też podawanie antybiotyku - minęły już trzy tygodnie od ostatniego razu, kiedy w kocim nosku widziano cokolwiek błękitnego (z czego dwa tygodnie od ostatnich objawów podawano jeszcze antybiotyk). Ostatnie badania (przy okazji ostatniej dawki antybiotyku) nie różniły się specjalnie od poprzednich, poza mocznikiem, który zdecydowanie wzrósł. Przynajmniej raz jest to powodem do radości - bo oznacza, że wątroba zaczęła znowu dobrze działać. Na początku przyszłego tygodnia będziemy mieć kolejne wyniki - jeżeli będą w miarę dobre, kicia zacznie swoją kurację autoszczepionką.
Ani udało się też osiągnąć bardzo ważną rzecz - Szansa odzyskała apetyt do tego stopnia, że je zupełnie sama, bez zachęcania, karmę nerkową, a w dodatku je na tyle chętnie, że może ją dostawać w towarzystwie innych kotów - broni swojej kupki jedzenia (z miseczki nadal nie je, w związku z czym dostaje jedzenie na blacie). Widok Szansy biegnącej na dźwięk nasypywanej karmy to dla mnie coś naprawdę niesamowitego - po tylu miesiącach, gdy trzeba było ją na jedzenie łapać i prowadzić... Trudno powiedzieć, czy to ulga po zwalczeniu infekcji, czy może odzyskała trochę węch? Jedną dziurkę ma i tak zatkaną - prawdopodobnie przewlekła infekcja spowodowała w niej zrosty. Ale je! I przytyła. I mruczy, i pięknie wygląda. Wreszcie nie widać śladu po USG, brzuszek do końca zarósł futerkiem - a to już prawie pół roku... Bardzo prosimy o kciuki za działanie autoszczepionki - pseudomonas niestety bardzo lubi nawracać...