
Kocham i szanuję naturę w każdym jej przejawie i nie uratuję puchatej małej myszki jak będę widziała że jakiś kot na nią poluje. Ale dla mnie osobiście cesarka aborcyjna to "fabryka usuwania kocich odpadków". Nie mamy serca uśpić "puchatej kuleczki" ale już taką, której nie widzimy i która za pięć minut byłaby puchata już mamy?... Co oczy nie widza tego sercu nie zal? Czy to nie hipokryzja? Czy nie robimy to dla własnej wygody? Przy cesarce aborcyjnej nawet nie zadajemy sobie najmniejszego trudu aby spróbować uratować tym kociakom życie. Dlaczego nie pozwolić się tym kotkom urodzić i znaleźć im dom? Dlatego że inne czekają w kolejce, te już urodzone? Będziemy wybierać - tobie wolno żyć a ty.. no sorry masz pecha..

Żadna śmierć nie jest dobra, lepsza. Śmierć to śmierć - ludzka, zwierzęca... A z każda kolejną śmiercią, na którą się godzimy świadomie stajemy się mniej wrażliwi na nią. I bardziej leniwi jeśli chodzi o ratowanie życia bo.. tak jest bardziej humanitarnie?...

Znam wiele osób które podjęły taką decyzje i podejmą wiele razy - lubię i szanuję te osoby. To co napisałam powyżej to tylko i wyłącznie moje zdanie i podejście do tej kwestii. Znam tez wiele osób które walczą o każdy dzień swojego życia. Gdybym zgodziła się na cesarkę aborcyjną nie umiałabym tym osobom spojrzeć w twarz. Sobie też nie.