» Nie lip 05, 2009 9:25
Wczoraj wieczorem, dobrze po 21-ej, pojechałam z Moniką K-G podrzucić jedzenia kotom , których karmicielka od kilku dni nie karmi, a jutro idzie na operację kręgosłupa.
Nie bardzo wiedziałam gdzie są te budki (3szt) , dwie z nich kojarzyłam, trzecią- nie bardzo.
Przy drugiej budce jakas osoba z osiedla poinformowała nas gdzie szukać tej trzeciej. Tłumaczyła dobrze a ja źle zrozumiałam i pojechałyśmy z drugej strony wskazanego bloku. Tam też stała budka, w głębi trawnika, w chaszczach, przy skarpie, w miejscu zupełnie nieuczęszczanym.
Podeszłyśmy i okazało się, ze jedna z klapek wejsciowych budki jest specjalnie przywalona konarem z drzewa tak, żeby zwierzęta z budki nie mogły jej od wewnątrz podniesc i wydostać się.. Budka wyglądała na opuszczoną, żadnych miseczek ani śladów kotów.
PO odwaleniu konara i podniesieniu klapki krew spłynęła nam do pięt i mowę odjęło...
W budce był zamknięty szczeniak, mix owczarka niemieckiego, młodziutka, na oko 4 miesięczna sunia, jeszcze z mlecznymi ząbkami... łagodna, ufna, wystraszona trochę ale dająca się głaskac po łebku i po brzuszku. Leżała na kocykach, zasikanych. Nie miała żadnej miski z wodą ani z jedzeniem.
Wychłeptała 3 miseczki mleka ale nie dała się wyciągnąć.
Zadzwoniłysmy na nocny numer schroniska i po 40 minutach przyjechali. Zabrali suńkę do schronu a ja obiecałam, ze w poniedziałek pojadę, porobię fotki i zarezerwuję ją na swoje nazwisko gdyby osoba, która ją do budki wsadziła chcała odebrać ( chociaz facet ze schronu mówi, ze to na 90% wakacyjne porzucenie)
Budkę zamknęłam tak samo jak była, podparłam konarem...
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%