Rada potrzebna, niestety
Odeszły 2 kociaki z miotu 6 maluchów odrzuconych przez matkę ponad 2 tyg temu. Objawy wskazują na pp. Jeden choruje, dwa narazie nie. Te z pewnością powinny dostać parwoglobulinę.
w międzyczasie - testy, ale nie ma na co czekać.
Ale jest ale...
Mamy pod opieką 15 innych
Z czego tylko na 200 % 4 nie miały kontaktu z tą zarazą (ani przez kontakt bezpośredni,ani karmicieli,anie buty i takie tam)
Pytanie - jak możemy pomóc innym (o ile wogóle...)
1. miot (ok 3 tyg z matką u tej samej karmicielki,ale w innym miejscu. Małych na pewno nie dotykała, bo matka ich broni. Ale wiadomo, buty...
2. miot z matką w zupełnie innym miejscu (z 6 tyg), ich karmicielka miała kontakt z chorymi w pt, 25.04. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy (zresztą nadal nie wiemy) ani nawet nie podejrzewaliśmy, że to pp. Wiedzieliśmy wtedy o śmierci jednego kociaka, kilka dni wczesniej, ale był najsłabszy z miotu. Poza tym zanim zauwazyliśmy że kotka nie karmi małych mógł nie dojadać. Taka bidka maleńka...
Jestem niestety jedynie w kontakcie mailowym z weterynarzami (którym bardzo ufam)i dziewczynami bo przebywam na robotach przymusowych za granicą i wkurza mnie to że nic nie mogę zrobić...
Więc proszę o wasze opinie.
Czy podanie im parwoglobuliny (o ile uda się ja zdobyć - długi weekend i tak dalej

) nie jest narażaniem ich życia? Chodzi mi głównie o ryzyko wstrząsu... One jeszcze jedzą matkę, może to je choc trochę chroni? Poza tym mogły mieć kontakt z wirusem, ale niekoniecznie...
Chyba za dużo tych "być może"
Załączam skany książki prof Frymusa ( o którym wcześniej pisałyście) nt pp - tam jest taka sugestia...
http://jkilon.piasta.pl/skany.zip