Na razie umówiłam się w lecznicy, że dajemy pięć dni kroplówki + catosal i furosemid. Potem będą badania krwi i zobaczymy, czy jest poprawa.
Obawiam się, że niezależnie od tych wyników decyzja będzie bardzo trudna

Ja przez te pięć dni chodzę robić kroplówki. Ale nie mogę tam chodzić codziennie i kontrolować stanu zdrowia kota i robić mu kroplówek.
Ta Pani sama jest stara, schorowana i ledwo wychodzi karmić koty. Ostatnio porusza się już o kulach. Obawiam się, że samodzielne robienie kotu kroplówek (oczywiście tylko podskórnych), będzie dla tej Pani zbyt dużym wyzwaniem.
Pani chciałby, aby kot odszedł w domu. Tłumaczyłam jej, że w przypadku tego schorzenia, to nie jest możliwe.
Obawiam się, że Pani może mnie oszukiwać co do tego, że robi kroplówki, tego jak kot się czuje. A tymczasem kot będzie umierał

Może moje podejrzenia są niesłuszne. Ale ona mnie już oszukiwała, że kotów nie karmi i jak głupia chodziłam zastawiać klatki, a koty były nażarte i mały mnie w doopie. Widzę też jaki jest jej stosunek do kotów wolnozyjących. Dopóki je, to jest dobrze. Dzięki takiemu podejściu jeden kot umarł, a drugiego zgarnęłam już w stanie agonalnym.
Nie jestem w stanie chodzić tam codziennie i leczyć tego kota.
Acha, chyba nie wspomniałam o najważniejszym. Zuzia nigdy nie akceptowała innych kotów. Więc wzięcie starego, chorego kota do mieszkania pełnego potfforów nie wchodzi w grę. Gdyby to było schorzenie, które można wyleczyć i oddać kota, to inna sprawa.
Na razie nie zrobiłam kotu wielu kosztownych badań. Np. testów na FIV i FeLV nie zrobiłam. Po prostu nie wiem, czy jest sens robić te badania, jeśli podawanie leków Zuzi będzie fikcją.
Po prostu na dzień dzisiejszy nie wiem co dalej

Plany są bardzo krótktookresowe. Na razie obejmują jeszcze cztery dni.