No bo tak fajnie mieć co jakiś kocięta...

Naprawdę, cieszę się, że udało się dziś wynieść tę trójcę...
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Agalenora pisze:Łapankę Zołz trzeba rozpracować bardzo politycznie, bo nie dość że kotki bardzo mądre i ostrożne, to jeszcze nie wiadomo, czy karmicielki nagle nie zmienią zdania i nie stawią oporu...
[b]No bo tak fajnie mieć co jakiś kocięta[/b]...![]()
Naprawdę, cieszę się, że udało się dziś wynieść tę trójcę...
otka pisze:Ciekawa jestem co też panie karmicielki trzymaja w zanadrzu, że tak łatwo zgodziły się na oddanie kociaków.
Jana pisze:Ja staram się zrozumieć karmicielki. One kochają te koty. Dla jednej z nich dokarmianie kotów to niemalże sens jej życia. Boją się o nie. Chcą jak najlepiej i wciąż nie mogą się zdecydować co to jest to "najlepiej".
Ci, którzy kiedykolwiek łapali dzikie koty - dorosłe na sterylki czy maluchy do oswojenia - wiedzą jak traumatyczne bywają te chwile. Przerażony, spanikowany kot rzucający się po całej klatce, często wyjący z przerażenia. Albo kot zaplątany w podbierak, przyduszony ręcznikiem, szarpiący się i wrzeszczący. Małe kociaki płaczące wniebogłosy w transporterze. Toż to się serce krajeJa przy każdej łapance trzęsę się jak osika i jeszcze długo dochodzę do siebie. I zawsze jest mi potwornie żal tych złapanych kotów, bo dla nich to taka trauma, jakby skończyło się ich życie.
Ale ja zabieram te koty, jadę z nimi do zaufanej lecznicy, oddaję w ręce wspaniałych wetów, wiem dokładnie co się z nimi dzieje, jak i dlaczego. Wiem komu oddaję kocięta. A karmicielki nie wiedzą, one zostają bez tego kota / kotów na podwórku. Oddają je w nieznane i tylko czekają na wiadomości ode mnie. Musiały mnie obdarzyć pełnym zaufaniem przecież, uwierzyć, że nie skrzywdzę ich podopiecznych. Że dokonuję najlepszych możliwych wyborów.Mają prawo do chwil zwątpienia. Mogą się bać o koty. Mogą czasem chcieć podejmować swoje decyzje.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Bestol, Google [Bot] i 411 gości