Właśnie przeczytałam Twoją historię Kaa... Bardzo mi przykro. Łzy w oczach miałam... Strasznie to smutne

Dołączam się do osób trzymających kciuki za to, byś miała znowu swojego kota! A póki co to też zapraszam kiedyś w wolnej chwili do siebie, choć moje malce pewnie nie dadzą się głaskać - Penelopa się wszystkich boi i tylko patrzyłaby Ci hipnotyzując w oczy

a Enter ma zawsze zbyt dużo do zrobienia żeby tracić czas na leżenie i bycie głaskanym

Zwłaszcza jak przyjdzie gość, z torbą jakąś do której można na przykład wleźć

No więc na głaskanie bym nie liczyła... Raczej na obserwację

No i zabawę! Bo bawić się oba uwielbiają! I umieją aportować! A także nie pogardzą nigdy sznureczkiem z papierkiem, czy piórkami... Więc zapraszamy jeżeli miałabyś ochotę na brykające odwiedziny
A co do Twojej historii... W jednym miejscu napisałaś, że to nie do pogodzenia, że zawsze któreś z Was będzie nieszczęśliwe, no bo albo Ty bez kota, albo TŻ z kotem. Ok, masz rację. Jest tylko jedno ale. Ty wiesz, że bez kota cierpisz. A on nie spróbował... Wydaje mu się tylko. A pewności nie ma... Moim zdaniem to nie jest fair. Któregoś razu (za rok, za 5 lat?) jakiś kot się w końcu pojawi i TŻ nagle stwierdzi, że to nie jest takie złe, że jest ok, że nawet kota lubi. A Tobie tych wcześniejszych miesięcy (lat?) w smutku bez kota, już nikt nie odda. To nie jest w porządku... Powinniście wziąć kota na tymczas. Nawet na taki tymczas prawdziwy - zaopiekować się czyimś kotem w czasie wyjazdu (mhmm, hehe, wyjeżdżam we wrześniu na 2 tygodnie

) czy coś w tym stylu... Bo inaczej nie wiesz, czy on tak naprawdę faktycznie nie lubi/boi sie kotów.
I jeszcze jedna rzecz. Możesz zapytać TŻ, choć to może niefajne spojrzenie... Ale faceci czasem czegoś takiego potrzebują. Co by zrobił gdyby tego strasznego wypadku wtedy nie było? Albo gdybyście trafili na siebie 3 lata temu? Nie bylibyście razem? Nie zamieszkalibyście razem? Kazałby Ci wybrać pomiędzy sobą a kotami?