Annazoo pisze:Kocuria pisze:Annazoo pisze:Pluskwę zdjęłam godzinę temu, po Twoim wpisie. Ogłaszałam ją cały czas odkąd dostałam taką prośbę. To już kilka miesięcy?
Za to Piórka nie, bo miał zostać u Ciebie, ale teraz widzę, że to on powinien był mieć ogłoszenia. Trzeba było dać znać, przecież nie możemy się same domyślić.
Szkoda Piórka, że miał przerwę w ogłaszaniu. I szkoda nadaremnego ogłaszania Pluskwy.
piórek oddany został niecałe 2 tygodnie temu, decyzja o adopcji pluskwy zapadła wstępnie jakiś tydzień później. nie mówimy o miesiącach, a o tygodniach.
przez miesiące ogłaszania pluskwy nie znalazł się dla niej żaden dom, to nie jest tak, że trzymam w rezerwacji dla siebie kota, którego ktoś teraz-zaraz-natychmiast-chce.
Cammi pisze:Dla mnie wniosek byłby jeden
Pozostań przy Karmelu,
Z miłości do niego
karmel sam ze sobą zaczyna szaleć - demolować, sikać, nudzić się - dlatego adoptowaliśmy truskawkę. ten kot nie jest szczęśliwym samotnikiem. za to w tej chwili jest szczęśliwym samcem alfa.
Mail z prośbą o ogłaszanie 12 sierpnia 2011r. Pluskwa zdjęta 29 listopada 2011r. Piórek dużo wcześniej, w reakcji na Twój wpis "zostaje u nas".
Koty nie miały profesjonalnej sesji.
Kocurio
Wiem, że kochasz koty i że robisz wszystko dla Karmela.
Zgadzam się z prawie każdym zdaniem, które powyżej wpisałaś.
Teraz popatrz na to nie od strony Dużej, ale z kociej perspektywy.
Jako wolontariuszka wiesz, jakim stresem jest dla kota zmiana mieszkania. Truskawka i Piórek przez to przeszli. Pluskwa jest w trakcie próby.
Jak rozumiem także w czasie pobytu u Ciebie te koty były nieszczęśliwe.
Pytanie z gatunku retorycznych: czy można/powinno się dla uszczęśliwienia ukochanego kota unieszczęśliwiać inne? Brać koty na próbę? Jako antidotum na kocie problemy innych kotów? Masz już na koncie 3 koty, z czego 2 ewidentnie nieszczęśliwe. Dobrze, że Truskawka ma już dom.
Wspierałam Cię w wyadoptowywaniu Truskawki, bo wierzyłam, jak bardzo jest jej źle.
Powtórzę za Cammi, z lekką modyfikacją:
Dla mnie wniosek byłby jeden
Pozostań przy Karmelu,
Z miłości do niego
Z odpowiedzialności wobec innych
Zastanawiam się od dwóch dni, co mam napisać w tej sprawie. Oceniam to inaczej niż wszyscy którzy się wypowiedzieli w temacie, byc może dlatego, że karmel-sprawca całego zamieszania- tez jest ode mnie.Żaden z kotów nie był wziety na próbę. Co do Truskawki, to chyba byłam pomysłodawczynią szukania dla niej domu, co Kocuria przyjęła początkowo z zupełnym niedowierzaniem. Truskawka "odżyła" w nowym miejscu prawie natychmiast.
Piórek został adoptowany, choc nie z taka myślą został wziety. Motywy adopcji były dla mnie zrozumiałe-koty się świetnie dogadywały i oba były szczęsliwe. Pluskwa od początku była ogłaszana, ale od początku miałam od Kocurii sygnał o treści: też byśmy ją przygarneli, ale rozsądek nam nie pozwala;nie możemy w mieszkaniu studenckim i bez stałej pracy mieć trzech kotów.
A potem zaczeły sie problemy z sikaniem Piórka, spore wydatki na diagnozowanie, pilnowanie by jadł karmę specjalistyczna, eksperymenty z kuwetami. Kocuria długo walczyła o tego kota, cały czas wszystko ze mną konsultując. Jak zostały wykluczone wszystkie problemy medyczne, pozostał wniosek, że kot jest nieszczęsliwy, choc pozornie wcale tego nie okazuje ( później okazało się, że nie do końca nie okazuje, bo przestał się bawić, przebywał chętnie w pomieszczeniach bez Karmela). W ramach niełamania danego słowa, mógł zostać u Kocurii, ale komu by to wyszło na dobre? Obcym ludziom tłukę do głowy, że mogą mi w każdej chwili oddać kota bez podania przyczyny. Tu przyczyny były.Kocuria rozważała też oddanie go na tymczas do niezakoconego domu, ale bałą się reakcji, jak kot zasika mieszakanie ludziom, którzy nie są do tego przyzwyczajeni. Więc ustaliłyśmy, że wraca do mnie. warczał przez jeden wieczór, na drugi dzień bawił się z resztą młodzieży. Zlał się raz. Nie ogłaszałam go dotychczas, bo chciałam mieć pewnośc, że problem ustapił. U Kocurii też były przerwy w sikaniu-jedna nawet trzytygodniowa.
Została kwestia Pluskwy. Wcale się nie dziwię, że po tym, co się stało, Kocuria pisze"chyba", "raczej", "wydaje mi się". Myslala już wczesniej o jej przygarnięciu, tylko była bariera ilościowa, która teraz znikneła. Jestem pewna, że jeżeli Pluskwa zachoruje na chorobę, choćby nie wiem jak uciążliwą i kosztowną, ale nie mającą podłoża środowiskowego, to Kocuria nawet nie pomysli o jej oddaniu. A jak zacznie się bać Karmela, zyć w stresie, to nawet jak nie będzie sikać, Kocuria zacznie mysleć o nowym domu dla niej. Nie widzę w tym nic nagannego.
Wróciły do mnie trzy koty z jednego miotu-wszystkie z powodu sikania. Piórek wykastrowany, doszczepiony, z worem jedznia, pieniędzmi i plikiem wypisów z lecznicy. Klakier i Pedzelek bez książeczek, których do dziś nie mogę się doprosić. O pozostanie kotó w poprzednim domu walczyłam ja-jeżdząc na Bieżanów po koty do lecznicy, szczepiąc je, lecząc i kastrując na swój koszt. Według deklaracji włascicielki miałam odzyskac pieniądze, ale odzyskałam koty.
Sama oddałam wda tymczasy Pieczarce. Miałam sama wybrać które, więc dałam jej sikające. Są już w stałym domu, nie sikają. Naprawdę nie uważam, że oddanie kota, bo sika, to pozbycie sie problemu. Po moich tegorocznych, wyjątkowo zasikanych doświadczeniach uważam, że to bywa decyzja zbawienna dla kota.
Na pewno potrzebuję sesji zdjęciowej. O Marynę z moimi zdjęciami nikt nie pyta. Resztę od dwóch tygodni fotografuję sama, ale efekt mnie nie zachwyca.