powoli mam dosyć
Biszkopt z Bajką na antybiotyku, u obu gardla chore, bolesne, czerwone (Biszkopt jest na lekach trzeci dzień wiec z nim troche już lepiej, przynajmniej tyle)

z ich powodu byłam dziś dwa razy u weterynarza

bo jak sie nie ma w glowie to ma sie w nogach, nie?

zastanawiam sie, kiedy zarażą Borówkę?

ostatnimi resztkami nadziei trzymam sie myśli, że ona się nie rozchoruje..
bo ona ma inne przypadlości. bo to jest jakieś błędne koło. je Intestinala, tylko Intestinala, i przez ponad dwa tygodnie było super. ale dlugo nie moze byc przecież dobrze

zatkała się. bo wody nie pije. poję ją więc na siłę, strzykawką, nienawidzi mnie za te leki i pojenie codziennie. wlasnie wlałam w nia z 20 ml. niestety nie stać mnie na mokry Intestinal. namaczam więc jej ten suchy do konsystencji papki lub zalewam po prostu woda, zanim go zje wodę wypija. od dwóch dni bierze laktuloze, chyba zrobila kupe (piszę chyba bo czasem już sie gubie, ktora qupa czyja), już nie takiego suchara, ale nadal widac, ze brzuch ją boli. nie jest tak tragicznie, jak już z nia bywało, ale dobrze też nie jest. oczywiscie z jej psychiką bez zmian. cale dnie spędza w transporterze, wychodzi noca. cos przedziwnego, ale ona wychodzi sekunde po tym jak gasimy swiatlo, zeby pojsc spac. czeka caly dzien na to jedno wyjście? i trzyma siku i qupe? do tego stała się takim zjawiskiem dla Biszkopta i Bajki, ze jak ją zobacza ten jeden raz na dobe to koniecznie chcą obwąchac, etc. a ona sie boi i ucieka. i coraz mniej wychodzi... załamka
zeby chociaz z tego transoprtera wychodzila.. a tak, jak ona ciągle lezy, to jak jej mają jelita pracowac? mam kota, ktory całe życie spędzi w transporterze??
czekam na moment, kiedy będziemy mogli wejść z kroplami Bacha.
czekam i staram sie nie tracic nadziei. tlumacze sobie, ze są bardziej chore koty i dają rade, ona też wreszcie musi dac. wkurza mnie jednak fakt, ze jak juz znaleźlismy diete, ktora przynajmniej wyglada na taka, z którą nie będzie problemów, to jest to sucha dieta i kot sie zatyka
