Opowiem Wam historię...
Od czasu do czasu podczytuję różne wątki z forum TZ-towi. Sporo mu czytam o kotach z Józefowa i o kociakach, które są stamtąd, a teraz przebywają w domach tymczasowych u forumowiczek.
Dziś mu czytałam o burej i dymnej, które zabrała Dyzio. I o srebrnym kocurku, którego nie zabrała, bo nie jest bardzo chory. Reakcja TZ:
- Ale jak on tam zostanie, to zaraz będzie bardzo chory.
Na to ja:
- No ale kto ma go wziąć? Dziewczyny wyciągają te najbardziej chore, żeby miały jakąś szansę, bo w schronisku to na pewno marnie skończą. Kto ma wziąć tego srebrnego?
- No jak
na pewno na szukanie domu, to możemy my wziąć.
- Mogę wziąć kota na szukanie domu??????? A co z tym, że się przyzwyczaisz i nie będziesz mogł go oddać????
- To już mój problem, nie? Będzie mi żal. Ale jak ten srebrny tam zmarnieje, też mi będzie żal.
I tym oto sposobem mój nieugięty TZ się ugiął. 
Warunek, że kot musi sam nam wpaść pod nogi został obalony
W związku z tym bardzo poproszę doświadczonych o rady: kiedy tam jechać i z kim rozmawiać, żeby mi wydali kociaka. A może ktoś pojedzie ze mną? Samochód mam (TZ-ta, bo mojego chwilowo nie ma, co jest pewnym utrudnieniem, ale jakoś się to wszystko załatwi).