» Pon maja 15, 2006 8:52
Kasiu, Jacku - jestem pełen podziwu dla tego, jak wiele daliście Boniemu dobrego, jak wiele miłości dostał, dla cudu, którego dokonaliście. On ŻYŁ z Wami pełnią kociego życia - cieszył się nim mimo przeciwności...
Jesteście kochani. Żal mi Boniego bardzo, współczuję Wam tego, że musieliście podjąć tę decyzję.
Tak sobie kombinuję, że jeśli kot ucieka z piekła do raju - tak jak Boni uciekł do Was, to potem nadrabia stracony czas i każda minuta, każda godzina szczęścia liczy się jak dzień, jak miesiąc i kot nasyca się szczęściem i już nie pamięta złego... Nie wiem... tak jakoś kombinuję. Mam taką nadzieję. Ale jedno wiem na pewno - Boni odszedł z godnością, kochany, opłakiwany. Czyli tak, jak powinien odchodzić każdy kot.