Nie ja wpadłam na pomysł z cykloferonem; polecono mi go na forum, jako skuteczny środek przeciwko wirusówkom, bo zwiekszający odporność.
Ech, dzisiaj może nie jest najlepiej u mnie, ale wstąpiła we mnie nowa nadzieja.
Byłam wczoraj z kociakami u weta na odrobaczaniu. Kocięta zniosły to dobrze, gorzej z podaniem parafiny - pogryzły mnie i podrapały koszmarnie

Ale parafinka podana, kupy dzisiaj były, nawet luźne dość i robali nie widziałam. Może nie są aż tak zarobaczone?

Dostałam ochrzan od weta, że tak długo z tym KK kociaki chodzą, że dawno powinny byc leczone...

No cóż, przyznam szczerze, że mu nie wspominałam, że chodziłam z nimi do drugiego weta po tym, jak on (ten pierwszy, "nasz" wet) stwierdził, że oczka kociąt się kleją, bo je otwierają i się dlatego ropka zbiera, a odporność mają od mamy... Powiedziałam tylko, że na forum ludzie mi polecili cykloferon i dicortineff

Jakoś tak mi głupio było, że chodziłam gdzieś indziej... Ale ustaliliśmy, że w piątek mam się z kociakami zjawić, damy antybiotyki w zastrzykach, potem przez sob.-niedz. ja im podam zastrzyki i w nastepnym tygodniu będziemy kontynuować leczenie. Potem drugie odrobaczanie, aż w końcu po wyzdrowieniu kociaków je zaszczepimy. Trzymajcie kciuki, aby teraz już wszystko szło ku lepszemu!
Co do konfliktu z sąsiadami, to dostałam tez ochrzan od TŻta, że prowadzę dyskusje z dozorcą. TŻ chce mieć święty spokój i nie chce wojen, a ja zostałam sama z "problemem" kociaków.. I nie wolno mi wojować.... Ech... Ale dzisiaj podejmę pewne kroki na drodze pokojowej - po pierwsze kartka na drzwiach piwnicy z informacją, że kociaki są bezdomne i zostały ocalone od śmierci, są w trakcie leczenia i znikną pod koniec lipca. Po drugie wymierzę okienko w piwnicy i przybijemy do ramy siatkę - została mi jeszcze rolka metalowej siatki po zabezpieczaniu okien. Będzie się w piwnicy wietrzyć.